[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazwę wymyślił ja-kiś dureń z ministerstwa, który w ten sposób chciał zamaskować praw-dziwą działalność oddziału.To tak, jakby pitbulla nazwać Pedziem.W rzeczywistości agenci grupy zajmowali się szpiegostwem i sa-botażem na terenie Kambodży i Laosu, a czasami nawet w WietnamiePółnocnym.W skład każdego oddziału wchodzili tak zwani LURRP,żołnierze wyspecjalizowani w dalekich patrolach zwiadowczych.Naogół było to trzech Amerykanów i dziewięciu członków Nieregular-nych Grup Obrony Cywilnej - zazwyczaj khmerskich najemników,zwerbowanych przez CIA, lub wietnamskich uchodzców, z francuskazwanych Montagnards.Cały oddział szedł w dżunglę na dwa, trzy ty-godnie i dosłownie znikał z powierzchni ziemi, bez kontaktu z amery-kańskim dowództwem MACV*.Byliśmy zatem elitą wśród elitarnych jednostek US Army, maleń-ką grupą, która nieustannie się przemieszczała i niczym zjawa prze-mykała przez gęste poszycie dżungli.Wszystkie ruchome części bronimieliśmy oklejone taśmą, żeby nie dzwięczały.Przeważnie działaliśmynocą, więc po pewnym czasie nauczyliśmy się widzieć w ciemnościach.Nawet nie używaliśmy płynu na moskity, żeby partyzanci Wietkongunie mogli nas wyczuć.Ważny był każdy szczegół.Działaliśmy w Kambodży mniej więcej w tym samym czasie, kiedyNixon zapewniał głośno, że szanuje jej neutralność.Gdyby coś się wy-dało, musiałby z bólem przyznać, że kłamał nie tylko przed ludzmi, alei przed Kongresem.Dlatego nasze akcje były nie tylko tajne - w ogólenie istniały, nawet dla członków sztabu.W niektórych braliśmy udział* Military Assistance Command, Yietnam (przyp.tłum.).30 odarci ze wszystkiego, co amerykańskie, łącznie z bronią.Czasami niemogliśmy liczyć na wsparcie z powietrza w obawie, że pilot zostaniezestrzelony i wzięty do niewoli.A kiedy ktoś z nas zginął, rodzina do-stawała zdawkowy telegram, że został zabity  na zachód od Dak To"lub  w pobliżu granicy" albo coś w tym stylu.Z początku wszystko układało się nie najgorzej.Zanim poszliśmyw dżunglę, ustaliliśmy między sobą, co nam wolno, a czego nie wol-no.Słyszeliśmy różne opowieści.Każdy z nas wiedział o My Lai.Aleteż nie chcieliśmy ulegać emocjom.Mieliśmy działać chłodno, niczymzawodowcy - i zachować niewinność.Naprawdę.Zmiech mnie bierze,kiedy dziś o tym pomyślę.Jimmy zarobił ksywkę Crazy Jake, bo zasnął w środku naszej pierw-szej bitwy.Strzały padły zza linii drzew.Leżeliśmy płasko na ziemi i od-gryzaliśmy się zawzięcie niewidocznemu przeciwnikowi.Długo to trwa-ło, gdyż byliśmy w zakazanym miejscu i nie mogliśmy wezwać pomocyz powietrza.W pewnym momencie Jimmy stwierdził:  Chuj z rym" -i uciął sobie drzemkę.Wszystkich zatkało. Zwariowałeś, chłopie.Czysty wariat." - powtarzali w kółko.Jimmy na to:  Wiedziałem, żewsadzą nas do klopa".Od tamtej pory mówiono na niego Crazy Jake*.Prawdopodobne poza mną nikt nie wiedział, jak naprawdę miał na imię.Jimmy nie tylko zachowywał się jak wariat.Wyglądał na niezłegoświra.Jako nastolatek omal nie stracił oka w wypadku motocyklowym.Lekarze jakoś je uratowali, ale od tamtej pory miał lekkiego zeza.Kie-dy coś mówił, wydawało się, że jednym okiem patrzy gdzieś w bok, nacoś niezwykle ciekawego. Po prostu jestem wielokierunkowy", ma-wiał z uśmiechem, kiedy ktoś próbował pochwycić jego spojrzenie.W ogólniaku nie stronił od kolegów, ale w Wietnamie stał się sa-motnikiem.Ciągle ćwiczył.Bardzo poważnie podchodził do każde-go zadania.Nie był olbrzymem, ale ludzie woleli omijać go z dale-ka.Pewnego razu, pod jakąś knajpą, napatoczył się na niego żandarmz owczarkiem niemieckim.Jimmy nawet nie spojrzał na faceta.Tak,jakby go tam nie było.Całą uwagę skupił na owczarku.Coś chyba mu-siało zaiskrzyć między nimi, coś niemal zwierzęcego, bo pies nagle za-skomlał i cofnął się ze strachem.%7łandarm rozsądnie też dał za wygraną.* Gra słów: slangowy jake to  cymbał",  głupek",  głupol" itd., lecz także toaleta męska",  klop"; Jake może też być skróconą wersją imienia, np.Jacob(przyp.tłum.).31 Oczywiście stało się to przyczynkiem do coraz bogatszej legendy Cra-zy Jake'a.Nawet psy się go boją, powtarzano w oddziałach.W dżungli po prostu nie miał sobie równych.Był niczym zwierzęobdarzone głosem.Straszył ludzi swoim  wielokierunkowym" okiemi długimi okresami milczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl