[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie.Tego nie zrozumiałeś źle.Jedno jest twoje, a pozostałe twoich braci.Przełknął głośno.- Czy może się mylić?Eden potrząsnęła głową.- Nie.Nie może.Milczał przez kilka chwil.- Moje jest dziewczynką? - zapytał w końcu z ostrożnym podekscytowaniemdrżącym w jego głosie.Jego wyraźna radość z wiedzy, że ona ma w sobie jego córeczkę ociepliła jejuczucia, ale Eden nie mogła nic poradzić, że czuła się oszukana i boleśnie rozczarowana.Może miłość jest przeceniona, pomyślała tępo.Pożądanie było żarem, ogniem, ucztą dlazmysłów, a Bean dawał jej to wszystko bez skrępowania.Dawał jej do zrozumienia,każdym dotykiem, każdym pocałunkiem, spojrzeniem oczu, że czuł to wszystko co onaodczuwała, a może nawet więcej.Jego bracia zapewniali jej bez wahania tą samąpłomienną żądzę.Byli chętni, bardziej niż chętni, z gorliwością robili wszystko, by jązaspokoić seksualnie i w każdy inny sposób.To głupie i chciwe, żeby jęczeć za czymś więcej niż już miała.Ale wiedziała, że pasja jaką czuje do Baena wynikała z miłości, jaką go obdarzała.Bez miłości, może nadal odczuwałaby pożądanie, ale wiedziała, że nie byłoby to aż takpotężne, a z całą pewnością nie tak trwałe, coraz silniejsze z każdym razem kochali się,zamiast opadać i łagodnieć, kiedy stawali się coraz bardziej znajomi swoich ciał.Ale nadal to bolało, kiedy starała się powiedzieć że kocha go, a on mówi jej opożądaniu, nazywając siebie i swoich braci „uwielbiającymi niewolnikami”.To było nierozsądne.Może nie rozumiał o czym mówiła, ponieważ nie miałpodobnych doświadczeń z których mógłby czerpać, ale domyśliła się, że nie mógł nierozumieć co to jest miłość, skoro nigdy jej nie doświadczył i najpewniej nie był w staniejej odczuwać.- Jesteś… niezadowolona - wyszeptał po chwili, a ponieważ kochała go, usłyszałaurazę w jego głosie.- Czy to dlatego, że jedno z nich jest moje?Nagle poczuła chęć do płaczu.Zadrżał jej podbródek, chociaż starała siępowstrzymać go.- Kocham cię - powiedziała drżąc.- Nie mogłabym być bardziej zadowolona, czybardziej wdzięczna, za to, że mam szansę nosić twoje dziecko.Położył delikatnie ręce na jej ramionach.- A więc co jest nie tak?- Nic.To błahostka - powiedziała pociągając nosem.- Nic nie jest błahostką, jeżeli sprawia że jesteś nieszczęśliwa.Zakryła twarz rękami.- Chcę, żebyś ty mnie też kochał - wyszeptała niemrawie.Jego ręce na jej ramionach zacisnęły się.- Nie wiem co oznacza to słowo.Nie słyszałem go wcześniej - powiedział powoli.- A więc też nie odczuwasz tego - warknęła, odsuwając od siebie jego dłonierozłoszczonym gestem.- Skąd możesz wiedzieć co ja odczuwam - zapytał Baen, a jego głos stał sięochrypły zarówno od gniewu, jak i od zmieszania.- Wytłumacz.Odwróciła się, żeby spojrzeć na niego.- Nie mogę.To… skomplikowane.Jego spojrzenie stwardniało.- Nie jestem głupi.Zrozumiem, jeżeli wytłumaczysz.Eden odsunęła się od niego, przechadzając się nerwowo przez kilka chwil, czującsię irracjonalnie rozłoszczona i znieważona, że musi tłumaczyć, podczas kiedy chciałaspontaniczności.To naprawdę niszczyło cały efekt, pomyślała, jeżeli musi się tłumaczyć.Nawet jeżeli zdoła mu to wytłumaczyć, to skąd może wiedzieć, że kiedy powie jej, że jąkocha, to naprawdę będzie to odczuwał? Może powie tak tylko dlatego, ponieważ jest natyle głupia, że przyznała się, że chce to od niego usłyszeć.- To pasja, pożądanie, dbanie bardziej o drugą osobę, niż o wszystkich innych,dbanie o nią bardziej niż o siebie.To chęć żeby zrobić dla tej osoby wszystko.Bypoświęcić swoje własne szczęście jeżeli będzie to konieczne.Zmarszczył brwi, wyglądając na jeszcze bardziej zmieszanego, a jej zdenerwowaniezwiększyło się.- Czy nie powiedziałem dosyć? Nie zrobiłem dosyć? To jeszcze jedno słowo natroszczę się, prawda?Eden zatrzymała się gwałtownie, mrugając z oszołomionym zaskoczeniem.Powoli przypomniała sobie wszystko co powiedział do niej i zorientowała się, że jestdokładnie tak jak mówi.Powiedział wcześniej, że odejdą, jeżeli ziemskie kobiety nie będączuły się bezpiecznie w ich pobliżu, jeżeli nie będą im ufać.Zrobił wszystko co tylkouważał, że ją uszczęśliwi, troszczył się o nią, nawet wtedy, kiedy nie aprobowała jegostarań.Potarła głowę.- Nie powiedziałeś „ja”.Powiedziałeś „my”.Zastanowił się nad tym.- Oni kochają cię tak samo jak ja.Jej frustracja zwiększyła się.- Skąd to wiesz?- Jak mógłbym nie wiedzieć, skoro znam ich myśli i uczucia równie dobrze jakswoje własne? - zmarszczył brwi.- Nie chcesz, żeby oni również cię kochali?Eden westchnęła z cierpliwością.- Miłość jest kiedy mężczyzn i kobieta są sobie całkowicie oddani.- A więc nie kochasz nas, ponieważ jest nas więcej niż jeden - domyślił się.Cała rozmowa szła coraz gorzej.Eden miała już warknąć na niego, że kocha jego,a nie jego braci, ale kiedy tylko pomyślała o tym, ich twarze pojawiły się w jej umyśle.Przypomniała sobie wszystkie sytuacje, kiedy rozkoszowała się ich opieką.Pomyślała otrosce, o tym jak starali się przygotować jedzenie, mając nadzieję, że skuszą ją, kiedy byłazbyt zmęczona, by okazywać zainteresowanie jedzeniem, albo mdliło ją tak bardzo, że ażodrzucało ją na samą myśl o jedzeniu.Pomyślała o ich bezustannych staraniach, żeby jąrozbawić, o opowieściach, grach, śpiewaniu i muzyce, rozmowie, kiedy tego pragnęła iprzyjacielskim milczeniu, kiedy nie chciała rozmawiać.Pomyślała o masażach, gdy byłazmęczona i obolała, i o kąpielach, które najczęściej były wstępem do seksu, ale równieżpieszczotą, kiedy właśnie pieszczot potrzebowała.Pomyślała o pasji, którą z takąłatwością wzbudzali w niej i zaspokojeniu jakie jej oferowali.Dbała o nich.Może nawet ich kochała, ponieważ prawdą było, że nie chciała ichskrzywdzić, żadnego z nich, za nic w świecie.Było również prawdą, że była równieprzejęta myślą, że ma w sobie ich dzieci, jak tym, że ma w sobie dziecko Baena.A takżenieszczęśliwa, że ci, którzy nie spłodzili dzieci będą rozczarowani.Zgodnie z ich własnymi, ziemskimi zwyczajami może to była bardzo dziwna więź,ale mimo to była prawdziwa i solidna.Prawdę mówiąc czuła coś do nich wszystkich,nawet do innych miotów, ale to miot Baena był dla niej najważniejszy, może oznaczałoto, że kochała ich jak rodzinę i troszczyła się o każdego z nich.Potrząsnęła głową, zmniejszając odległość jaką narzuciła między sobą, a Baenem.- Masz rację.Nie mogę wymyśleć ani jednego powodu, ale którego nie mogłabympokochać was wszystkich.Spojrzał na nią z pewną niepewnością, ale kiedy wtuliła się w niego, objął jąramionami, przytulając ją mocno do swojego ciała.- Będą bardzo szczęśliwi kiedy dowiedzą się, że będziemy mieli młode -powiedział czułym głosem.Eden odsunęła się od niego i spojrzała mu w twarz.- Powinniśmy więc iść i im o tym powiedzieć.Eden była zaskoczona tym, jak wielkie odczuwała zdenerwowanie, kiedy razem zBaenem skierowali się w stronę skrzydła medycznego, zastanawiając się równocześnie,którzy z mężczyzn tam na nich czekają.Jej serce biło tak mocno, że zatrzymała się, żebyzłapać oddech, zanim zemdleje [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl