[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tak zwanej sali srebrnej, stary SzwalbiÅ„ski siedziaÅ‚już wtoczony z krzesÅ‚em, otoczony swoim niemieckim dworem.Staraochmistrzyni wystrojona, w rogówce, w upudrowanej fryzurze, w trzewikach nakorkach, wybielona i uróżowana krÄ™ciÅ‚a siÄ™ wÅ›ród gawiedzi, zbierajÄ…c grzeczneukÅ‚ony.SzwalbiÅ„ski z kolei zadawaÅ‚ swym urzÄ™dnikom pytania, a że godzinaobiadowa nadchodziÅ‚a, zwracaÅ‚ niespokojne oczy na drzwi do jadalniprowadzÄ…ce.Gdy mu niespodziewanego oznajmiono goÅ›cia, chciaÅ‚ siÄ™ zrazupodnieść, ale zgrubiaÅ‚e i poobwiÄ…zywane nogi nie dopuÅ›ciÅ‚y.Powitali siÄ™ naderczule i ceremonialnie, SzwalbiÅ„ski zyskawszy współbiesiadnika i dobrÄ… dopijatyki zrÄ™czność, wielce siÄ™ uradowaÅ‚, gdy w tem Wit szepnÄ…Å‚ mu na ucho, żeradby z nim sam na sam pomówić.Zdziwienie byÅ‚o wielkie; lecz na skinieniepana, wszyscy opuÅ›cili salÄ™, nawet Madame Siegfried, troskliwa starcaopiekunka.Rotmistrz usiadÅ‚ pod ogromnem owem uchem SzwalbiÅ„skiego ipoczÄ…Å‚. Kochany puÅ‚kowniku, mam proÅ›bÄ™ wielkÄ… i pilnÄ…. Donnerwetter! mówcie, jeÅ›li mnie stanie na speÅ‚nienie jej nic nie mam doodmówienia, cóż? co? Znacie może potrosze biedy moje rzekÅ‚ rotmistrz, ożeniÅ‚em siÄ™ z wdowÄ…,ciężkie mÄ™ki znoszÄ™. To jÄ… porzuć! rzekÅ‚ SzwalbiÅ„ski, rÄ™ce bijÄ…c o porÄ™cz. Trudno, ja nie mam, a ona ma majÄ…tek.SzwalbiÅ„ski uderzyÅ‚ znowu Å‚apÄ… niedzwiedziÄ… po porÄ™czy, aż siÄ™ posadzkazatrzÄ™sÅ‚a, popatrzaÅ‚ z politowaniem na Wita i kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. Wkrótce do stoÅ‚u zadzwoniÄ…, rzekÅ‚, Å›piesz siÄ™ mów cóż tedy? %7Å‚eby jej kaprysy z gÅ‚owy wybić, musiaÅ‚em jÄ… z domu wywiezć, mówiÅ‚ Wit opieraÅ‚a mi siÄ™, uciekać chciaÅ‚a, o maÅ‚om jeszcze z ludzmi nie miaÅ‚ biedy, bochcieli stawać w jej obronie. O! o! huknÄ…Å‚ olbrzym, a kajdany i rózgi! o! o! Mój puÅ‚kowniku, wÅ‚aÅ›nie mi i z niemi i z innemi sprawy w domu trzebauporzÄ…dkować.MuszÄ™ wracać do domu, a nie mam gdzie żony bezpiecznieosadzić. Jakto? a któż może ci jÄ… odebrać? Ha, no! familia! ma familiÄ™, potem sama uciec mi gotowa, potrzebujÄ™ dla niejbezpiecznego kÄ…ta na dni kilka.SzwalbiÅ„ski spojrzaÅ‚, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ i rÄ™kÄ™ wyciÄ…gnÄ…Å‚. ProszÄ™, proszÄ™, zawoÅ‚aÅ‚ z niemiecka, do Szwalbburga, a już za dozór i pilnÄ…straż rÄ™czÄ™.Wit Å›cisnÄ…Å‚ lekko nabrzmiaÅ‚Ä… rÄ™kÄ™ puÅ‚kownika. Ale, mój dobry puÅ‚kowniku,ona pÅ‚acze i gniewa siÄ™.Wyjść do ludzi pewno nie zechce, trzebaby jej daćosobne pokoje.SzwalbiÅ„ski gÅ‚owÄ… uczyniÅ‚ znak potakujÄ…cy. ProszÄ™ bardzo! a jakże! tylko dodaÅ‚ to nie może być, żebym ja paniosobiÅ›cie nie zÅ‚ożyÅ‚ mojej rewerencyi.Ale kiedyż przyjedzie? Ja myÅ›lÄ™, wahajÄ…c siÄ™ nieco dorzuciÅ‚ Wit, że za półgodziny, bom jÄ… nadrodze rzuciÅ‚, wyprzedzajÄ…c dla uproszenia was.Do porÄ™czy krzesÅ‚a przytwierdzony byÅ‚ rodzaj maleÅ„kiego stoliczka, na którymstaÅ‚ zawsze srebrny dzwonek, zakoÅ„czony figurkÄ… bÅ‚azna.SzwalbiÅ„skipochwyciÅ‚ go i poczÄ…Å‚ trząść nim gwaÅ‚townie, woÅ‚ajÄ…c: Herr Cockius! HerrCockius!Cockius byÅ‚ niby marszaÅ‚kiem dworu.Niemczyk stary, pomarszczony,przygiÄ™ty, wystrojony i wyfryzowany, a ubrany caÅ‚y czarno, stawiÅ‚ siÄ™ narozkazy.SzwalbiÅ„ski podniósÅ‚ z trudnoÅ›ciÄ… gÅ‚owÄ™ na karku tÅ‚uszczem obrosÅ‚ymzatkniÄ™tÄ…. Hören Sie mal, poczÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ podnoszÄ…c, pokoje królewskie na górze wkwadrans żeby byÅ‚y gotowe.Cockius przelÄ™kÅ‚y chciaÅ‚ pytać, ale gospodarz wskazaÅ‚ mu, by Å›pieszyÅ‚, skÅ‚oniÅ‚siÄ™, zwinÄ…Å‚ i wyszedÅ‚.Pokoje zwane królewskiemi, byÅ‚y na pierwszem piÄ™trze, SzwalbiÅ„ski urzÄ…dziÅ‚ jew nadziei, iż August II zechce do niego zjechać na polowanie.Nadzieja ta, którago, mimo intryg i usilnych staraÅ„, za każdÄ… bytnoÅ›ciÄ… króla w WarszawiezawodziÅ‚a, nie przeszkadzaÅ‚a mu Å‚udzić siÄ™ zawsze, iż tego szczęścia kiedyÅ›dostÄ…pi i królewskich apartamentów przystrajać.ByÅ‚y w istocie bardzo piÄ™kne, wybite adamaszkami, zastawione meblamikosztownemi, peÅ‚ne zwierciadeÅ‚, porcelany i z przepychem bajecznymprzybrane [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.W tak zwanej sali srebrnej, stary SzwalbiÅ„ski siedziaÅ‚już wtoczony z krzesÅ‚em, otoczony swoim niemieckim dworem.Staraochmistrzyni wystrojona, w rogówce, w upudrowanej fryzurze, w trzewikach nakorkach, wybielona i uróżowana krÄ™ciÅ‚a siÄ™ wÅ›ród gawiedzi, zbierajÄ…c grzeczneukÅ‚ony.SzwalbiÅ„ski z kolei zadawaÅ‚ swym urzÄ™dnikom pytania, a że godzinaobiadowa nadchodziÅ‚a, zwracaÅ‚ niespokojne oczy na drzwi do jadalniprowadzÄ…ce.Gdy mu niespodziewanego oznajmiono goÅ›cia, chciaÅ‚ siÄ™ zrazupodnieść, ale zgrubiaÅ‚e i poobwiÄ…zywane nogi nie dopuÅ›ciÅ‚y.Powitali siÄ™ naderczule i ceremonialnie, SzwalbiÅ„ski zyskawszy współbiesiadnika i dobrÄ… dopijatyki zrÄ™czność, wielce siÄ™ uradowaÅ‚, gdy w tem Wit szepnÄ…Å‚ mu na ucho, żeradby z nim sam na sam pomówić.Zdziwienie byÅ‚o wielkie; lecz na skinieniepana, wszyscy opuÅ›cili salÄ™, nawet Madame Siegfried, troskliwa starcaopiekunka.Rotmistrz usiadÅ‚ pod ogromnem owem uchem SzwalbiÅ„skiego ipoczÄ…Å‚. Kochany puÅ‚kowniku, mam proÅ›bÄ™ wielkÄ… i pilnÄ…. Donnerwetter! mówcie, jeÅ›li mnie stanie na speÅ‚nienie jej nic nie mam doodmówienia, cóż? co? Znacie może potrosze biedy moje rzekÅ‚ rotmistrz, ożeniÅ‚em siÄ™ z wdowÄ…,ciężkie mÄ™ki znoszÄ™. To jÄ… porzuć! rzekÅ‚ SzwalbiÅ„ski, rÄ™ce bijÄ…c o porÄ™cz. Trudno, ja nie mam, a ona ma majÄ…tek.SzwalbiÅ„ski uderzyÅ‚ znowu Å‚apÄ… niedzwiedziÄ… po porÄ™czy, aż siÄ™ posadzkazatrzÄ™sÅ‚a, popatrzaÅ‚ z politowaniem na Wita i kiwaÅ‚ gÅ‚owÄ…. Wkrótce do stoÅ‚u zadzwoniÄ…, rzekÅ‚, Å›piesz siÄ™ mów cóż tedy? %7Å‚eby jej kaprysy z gÅ‚owy wybić, musiaÅ‚em jÄ… z domu wywiezć, mówiÅ‚ Wit opieraÅ‚a mi siÄ™, uciekać chciaÅ‚a, o maÅ‚om jeszcze z ludzmi nie miaÅ‚ biedy, bochcieli stawać w jej obronie. O! o! huknÄ…Å‚ olbrzym, a kajdany i rózgi! o! o! Mój puÅ‚kowniku, wÅ‚aÅ›nie mi i z niemi i z innemi sprawy w domu trzebauporzÄ…dkować.MuszÄ™ wracać do domu, a nie mam gdzie żony bezpiecznieosadzić. Jakto? a któż może ci jÄ… odebrać? Ha, no! familia! ma familiÄ™, potem sama uciec mi gotowa, potrzebujÄ™ dla niejbezpiecznego kÄ…ta na dni kilka.SzwalbiÅ„ski spojrzaÅ‚, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ i rÄ™kÄ™ wyciÄ…gnÄ…Å‚. ProszÄ™, proszÄ™, zawoÅ‚aÅ‚ z niemiecka, do Szwalbburga, a już za dozór i pilnÄ…straż rÄ™czÄ™.Wit Å›cisnÄ…Å‚ lekko nabrzmiaÅ‚Ä… rÄ™kÄ™ puÅ‚kownika. Ale, mój dobry puÅ‚kowniku,ona pÅ‚acze i gniewa siÄ™.Wyjść do ludzi pewno nie zechce, trzebaby jej daćosobne pokoje.SzwalbiÅ„ski gÅ‚owÄ… uczyniÅ‚ znak potakujÄ…cy. ProszÄ™ bardzo! a jakże! tylko dodaÅ‚ to nie może być, żebym ja paniosobiÅ›cie nie zÅ‚ożyÅ‚ mojej rewerencyi.Ale kiedyż przyjedzie? Ja myÅ›lÄ™, wahajÄ…c siÄ™ nieco dorzuciÅ‚ Wit, że za półgodziny, bom jÄ… nadrodze rzuciÅ‚, wyprzedzajÄ…c dla uproszenia was.Do porÄ™czy krzesÅ‚a przytwierdzony byÅ‚ rodzaj maleÅ„kiego stoliczka, na którymstaÅ‚ zawsze srebrny dzwonek, zakoÅ„czony figurkÄ… bÅ‚azna.SzwalbiÅ„skipochwyciÅ‚ go i poczÄ…Å‚ trząść nim gwaÅ‚townie, woÅ‚ajÄ…c: Herr Cockius! HerrCockius!Cockius byÅ‚ niby marszaÅ‚kiem dworu.Niemczyk stary, pomarszczony,przygiÄ™ty, wystrojony i wyfryzowany, a ubrany caÅ‚y czarno, stawiÅ‚ siÄ™ narozkazy.SzwalbiÅ„ski podniósÅ‚ z trudnoÅ›ciÄ… gÅ‚owÄ™ na karku tÅ‚uszczem obrosÅ‚ymzatkniÄ™tÄ…. Hören Sie mal, poczÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ podnoszÄ…c, pokoje królewskie na górze wkwadrans żeby byÅ‚y gotowe.Cockius przelÄ™kÅ‚y chciaÅ‚ pytać, ale gospodarz wskazaÅ‚ mu, by Å›pieszyÅ‚, skÅ‚oniÅ‚siÄ™, zwinÄ…Å‚ i wyszedÅ‚.Pokoje zwane królewskiemi, byÅ‚y na pierwszem piÄ™trze, SzwalbiÅ„ski urzÄ…dziÅ‚ jew nadziei, iż August II zechce do niego zjechać na polowanie.Nadzieja ta, którago, mimo intryg i usilnych staraÅ„, za każdÄ… bytnoÅ›ciÄ… króla w WarszawiezawodziÅ‚a, nie przeszkadzaÅ‚a mu Å‚udzić siÄ™ zawsze, iż tego szczęścia kiedyÅ›dostÄ…pi i królewskich apartamentów przystrajać.ByÅ‚y w istocie bardzo piÄ™kne, wybite adamaszkami, zastawione meblamikosztownemi, peÅ‚ne zwierciadeÅ‚, porcelany i z przepychem bajecznymprzybrane [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]