[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piękne słowa, najlepsze intencye, radbym mu byćposłusznym.nie mogę.Tak jest non possum, za dalekośmy zaszli, trzeba już ażeby stróżsprawiedliwości jaśnie oświecony trybunał rozstrzygnął między nami i wyrzekłkto winien.Nie chcę mieć na sobie makuły.W ręce wasze, na wolę Boskązdaję los mój, poddam mu się humillime.Nie mogę.Złożył dłonie, spojrzał w niebo. Robak jestem mizerny dodał. Rzeczono by żem na wdowy i sierotykrzywdę godził, żem cudzego żądał, żem wymógł co mi nie należało.Nie mogęjaśnie wielmożny deputacie, niech trybunał deklaruje aby niewinność mojajasno stanęła przed światem.Iwanowski się obruszył. Komplanacya waćpanu czci nie odejmie rzekł a spokój prędszyprzyniesie. Los mój w ręce miłosiernego Boga oddaję odparł %7ływult niech siędzieje wola Jego.Niech mi koszulę zdejmą z ciała posłucham niech idę ztorbami gdym wart ukorzę się.Nie mogę zgody, żądam sprawiedliwościwymiaru.Czyż chciał jeszcze nastać na niego, %7ływult krok odstąpił, skłonił się nisko izamilkł.Nadto był pewien wygranej, krok ten zamiast go zmiękczyć, wbił wprzekonanie, iż strona przeciwna zgubę swoją widziała radował się więc wduszy stękając i u drzwi pożegnawszy przybyłych, gdy się te za niemi zamknęły,podskoczył do papierów powracając.Oczy mu się zaiskrzyły.Iwanowski milczący poszedł do pułkownikównej.Zmierzyła go oczyma, widząc uznojonego i nie spytała nawet co przynosił.Domyśliła się łatwo. Trzeba więc kielich wypić do dna szepnęła panna Tekla wzdychając. Królowo moja odparł Iwanowski nie frasuj się.Sługa twój odda to costracicie bo wszystką fortunę swą u nóg twych kładnie.A z %7ływultem zresztąrzecz nieskończona. Chce prawa, będzie go miał do syta.do dekretudaleko!.Imć pan Suseł patron trybunału, który przyjął sprawę Borkowskich i ciągnął zniej nie małe dla siebie korzyści, chociaż klientce swej, wobec prepotencyiradziwiłłowskiej mało obiecywał zobaczywszy przeciwko sobie stojącegosławnego Turczynowicza, wziął na kieł.Miło mu było z takim walczyćadwersarzem.Starał się w jakikolwiek sposób jednak sprawę odroczyć, tak zlewróżył ze składu trybunału.Na wybiegach, któreby mu pomogły ściągnąć tak ostateczną rozprawę, ażebycale w czasie tego posiedzenia sądzoną nie była polegała cała jego rachuba.Różnemi więc środkami subtelnemi i ubocznemi starał się w regestrachwokandę przeciągnąć.Udawało się to w początkach, lecz gdy Turczynowicz niecierpliwić się zaczął, aksiężna swoich wysłała do kancelaryi i zażądała kategorycznie przywołania wszystkie zabiegi pana Susła nie pomogły.W wigilią dnia, w którem się losy Borkowskich rozstrzygnąć miały, uprzybyłego na trybunał podskarbiego Sołłohuba było przyjacielskie deputatówprzyjęcie.Sołłohub należał do życzliwych pułkownikowej wielbicieli panny Tekli, choćżonatym był i admiracya ta ograniczała się wielbieniem wymownemextraordynaryjnej jej piękności.Zaproszony jak inni deputat mozyrski Leńkiewicz, który po kryjomu i cichowciąż co mógł czynił, aby kolegów swych na stronę Borkowskiej nawrócić, comu się nie udawało ostatnią jeszcze nadzieję pokładał w poparciu Sołłohuba igotował się na tym neutralnym gruncie raz jeszcze wystąpić.Tym razem jawnie,głośno i do sumienia ichmościów przemawiając.Gospodarz, któremu zawczasu o tem oznajmił nie miał nic przeciwko temu,lecz że musiał i on księżnę wojewodzinę menażować, a narażać się jej niechciał, prosił Leńkiewicza aby pojedyńczo swych towarzyszów i niezbytwrzawliwie konwinkował.Musiał więc pan deputat u stołu siedzieć milczący, cierpliwie i dopiero, gdy sięruszyli niektórzy, tych których spodziewał się nawrócić, zebrał do kąta.Znano i obawiano się Leńkiewicza.bo był człek dziki, surowy i nieakomodujący się nikomu.Mało jemu podobnych spotykało się naówczas.Zawsze ubogo i niepozornie ubrany, nasępiony, nie zdający się dbać o łaskępańską, nie ambitny, nie kłaniający się nikomu, nosił szyderskie mianospartanina.W dodatku pić nie lubił, na pochlebstwa się zżymał i prawdę rąbał.Był szorstki i niewygodny.Ludzie tego rodzaju, choćby poszanowanie obudzali, serc sobie nie jednają.Lekceważyli go jedni, lękali się drudzy, stronili od niego prawie wszyscy.Wsprawie do Leńkiewicza trafić żadnym wpływem nie było można twardy byłjak kamień.Prosić się nie dawał, nie znano sposobu ujęcia go.Obchodzili się znim wszyscy oględnie aby nie narazić sobie lecz gdy mogli uciekali.Leńkiewicz już przy obiedzie szepnął tym, z któremi mówić chciał, że ich nakrótką konferencyę zaprasza.Radzi nie radzi, obiecali mu się.Sołłohub z dala, nie dając poznać po sobie, śledził jego ruchy.W kącie izbyjadalnej, deputat mozyrski ściągnął radych nie radych panów kolegów.Zwidoczną niecierpliwością czekano z czem wystąpi, aby się prędzej pozbyćnieznośnego spartanina.Leńkiewicz z zimną krwią począł. Jutro na stół przychodzi sprawa pułkownikowej Borkowskiej z JMP%7ływultem, jawnie przez księżnę wojewodzinę protegowanym.Rzecz tęsumiennie i sine ira et studio roztrząsałem, otóż, rezultatem mojego z niąobeznania jest, że JMPan %7ływult słuszności nie ma.Wiem o tem, że za nimwielka siła stoi, starania są możne, głosy znaczące, ale sprawiedliwość iśćpowinna przede wszystkiem.Bóg na nas patrzy.Czuję się w obowiązkuoświadczyć, że ja za Borkowską głosować będę i spodziewam się, że kto sprawęzna, a nie ulegnie prepotencyi, ze mną się połączy.Spojrzał deputaci stali milczący, jedni z głowami spuszczonemi, drudzybadając siebie, usiłując odgadnąć i szukając kogoś coby odpowiedział w ichimieniu.Milczenie było długie. Cóż tedy? zapytał chłodno Leńkiewicz.Ja instancyonuję bom w sumieniuskonwinkowany, że krzywdy wdowie i sierocie wyrządzić się dla łaski książęcej nie godzi. Mości Leńkiewicz odezwał się głowę podnosząc Konopka ale todziwna pretensya, żeby chcieć swoją opinię wszystkim narzucać.Nie każde okojedno widzi.Tu o łasce książęcej niema mowy, ale jeśli mi się zda, że jako żywo%7ływult ma słuszność? Jeśli waćpan w sumieniu masz to przekonanie rzekł Leńkiewicz głosujjak ono każe.ale się asińdziej wymacaj dobrze.Drugi głos się odezwał. Co tu mówić o wdowie i sierocie.%7ływult też biedniaka jest. Mówmy kto ma słuszność, pereat mundus fiat justitia dodał mozyrzanin.Dla mnie Borkowskiej sprawa dobra, jasna, święta. A panna Borkowska bardzo ładna! przerwał ktoś ze śmiechem.Leńkiewicz się zarumienił. Panna ładna rzekł choćby sprawę przegrała i grosza nie miała mężaznajdzie.więc to do sprawy nie należy.Ja waszmościów a szanownychkolegów, w imię Zbawiciela wzywam, nie dajcie się ująć magnackiemuwpływowi. Tst! tst! dało się słyszeć. Kto waćpanu tym wpływem głowę nabił? przerwał Konopka. Dla tegoże się bywa u Wojewody, zaraz ma się mu ulegać? Nie wolno więc kawałkachleba złamać i kieliszka wina wypić aby nie być posądzonym? Nikogo nie sądzę ni posądzam rzekł Leńkiewicz lecz proszę, błagam,sędziami jesteście.rachujcie się z sumieniami. Mości panie zaburczał Ponikwicki. Mentora rolę grać i kaznodzieikażdemu wolno, ależ nie każdy da sobie nauki prawić, bo po troszę swój rozummamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Piękne słowa, najlepsze intencye, radbym mu byćposłusznym.nie mogę.Tak jest non possum, za dalekośmy zaszli, trzeba już ażeby stróżsprawiedliwości jaśnie oświecony trybunał rozstrzygnął między nami i wyrzekłkto winien.Nie chcę mieć na sobie makuły.W ręce wasze, na wolę Boskązdaję los mój, poddam mu się humillime.Nie mogę.Złożył dłonie, spojrzał w niebo. Robak jestem mizerny dodał. Rzeczono by żem na wdowy i sierotykrzywdę godził, żem cudzego żądał, żem wymógł co mi nie należało.Nie mogęjaśnie wielmożny deputacie, niech trybunał deklaruje aby niewinność mojajasno stanęła przed światem.Iwanowski się obruszył. Komplanacya waćpanu czci nie odejmie rzekł a spokój prędszyprzyniesie. Los mój w ręce miłosiernego Boga oddaję odparł %7ływult niech siędzieje wola Jego.Niech mi koszulę zdejmą z ciała posłucham niech idę ztorbami gdym wart ukorzę się.Nie mogę zgody, żądam sprawiedliwościwymiaru.Czyż chciał jeszcze nastać na niego, %7ływult krok odstąpił, skłonił się nisko izamilkł.Nadto był pewien wygranej, krok ten zamiast go zmiękczyć, wbił wprzekonanie, iż strona przeciwna zgubę swoją widziała radował się więc wduszy stękając i u drzwi pożegnawszy przybyłych, gdy się te za niemi zamknęły,podskoczył do papierów powracając.Oczy mu się zaiskrzyły.Iwanowski milczący poszedł do pułkownikównej.Zmierzyła go oczyma, widząc uznojonego i nie spytała nawet co przynosił.Domyśliła się łatwo. Trzeba więc kielich wypić do dna szepnęła panna Tekla wzdychając. Królowo moja odparł Iwanowski nie frasuj się.Sługa twój odda to costracicie bo wszystką fortunę swą u nóg twych kładnie.A z %7ływultem zresztąrzecz nieskończona. Chce prawa, będzie go miał do syta.do dekretudaleko!.Imć pan Suseł patron trybunału, który przyjął sprawę Borkowskich i ciągnął zniej nie małe dla siebie korzyści, chociaż klientce swej, wobec prepotencyiradziwiłłowskiej mało obiecywał zobaczywszy przeciwko sobie stojącegosławnego Turczynowicza, wziął na kieł.Miło mu było z takim walczyćadwersarzem.Starał się w jakikolwiek sposób jednak sprawę odroczyć, tak zlewróżył ze składu trybunału.Na wybiegach, któreby mu pomogły ściągnąć tak ostateczną rozprawę, ażebycale w czasie tego posiedzenia sądzoną nie była polegała cała jego rachuba.Różnemi więc środkami subtelnemi i ubocznemi starał się w regestrachwokandę przeciągnąć.Udawało się to w początkach, lecz gdy Turczynowicz niecierpliwić się zaczął, aksiężna swoich wysłała do kancelaryi i zażądała kategorycznie przywołania wszystkie zabiegi pana Susła nie pomogły.W wigilią dnia, w którem się losy Borkowskich rozstrzygnąć miały, uprzybyłego na trybunał podskarbiego Sołłohuba było przyjacielskie deputatówprzyjęcie.Sołłohub należał do życzliwych pułkownikowej wielbicieli panny Tekli, choćżonatym był i admiracya ta ograniczała się wielbieniem wymownemextraordynaryjnej jej piękności.Zaproszony jak inni deputat mozyrski Leńkiewicz, który po kryjomu i cichowciąż co mógł czynił, aby kolegów swych na stronę Borkowskiej nawrócić, comu się nie udawało ostatnią jeszcze nadzieję pokładał w poparciu Sołłohuba igotował się na tym neutralnym gruncie raz jeszcze wystąpić.Tym razem jawnie,głośno i do sumienia ichmościów przemawiając.Gospodarz, któremu zawczasu o tem oznajmił nie miał nic przeciwko temu,lecz że musiał i on księżnę wojewodzinę menażować, a narażać się jej niechciał, prosił Leńkiewicza aby pojedyńczo swych towarzyszów i niezbytwrzawliwie konwinkował.Musiał więc pan deputat u stołu siedzieć milczący, cierpliwie i dopiero, gdy sięruszyli niektórzy, tych których spodziewał się nawrócić, zebrał do kąta.Znano i obawiano się Leńkiewicza.bo był człek dziki, surowy i nieakomodujący się nikomu.Mało jemu podobnych spotykało się naówczas.Zawsze ubogo i niepozornie ubrany, nasępiony, nie zdający się dbać o łaskępańską, nie ambitny, nie kłaniający się nikomu, nosił szyderskie mianospartanina.W dodatku pić nie lubił, na pochlebstwa się zżymał i prawdę rąbał.Był szorstki i niewygodny.Ludzie tego rodzaju, choćby poszanowanie obudzali, serc sobie nie jednają.Lekceważyli go jedni, lękali się drudzy, stronili od niego prawie wszyscy.Wsprawie do Leńkiewicza trafić żadnym wpływem nie było można twardy byłjak kamień.Prosić się nie dawał, nie znano sposobu ujęcia go.Obchodzili się znim wszyscy oględnie aby nie narazić sobie lecz gdy mogli uciekali.Leńkiewicz już przy obiedzie szepnął tym, z któremi mówić chciał, że ich nakrótką konferencyę zaprasza.Radzi nie radzi, obiecali mu się.Sołłohub z dala, nie dając poznać po sobie, śledził jego ruchy.W kącie izbyjadalnej, deputat mozyrski ściągnął radych nie radych panów kolegów.Zwidoczną niecierpliwością czekano z czem wystąpi, aby się prędzej pozbyćnieznośnego spartanina.Leńkiewicz z zimną krwią począł. Jutro na stół przychodzi sprawa pułkownikowej Borkowskiej z JMP%7ływultem, jawnie przez księżnę wojewodzinę protegowanym.Rzecz tęsumiennie i sine ira et studio roztrząsałem, otóż, rezultatem mojego z niąobeznania jest, że JMPan %7ływult słuszności nie ma.Wiem o tem, że za nimwielka siła stoi, starania są możne, głosy znaczące, ale sprawiedliwość iśćpowinna przede wszystkiem.Bóg na nas patrzy.Czuję się w obowiązkuoświadczyć, że ja za Borkowską głosować będę i spodziewam się, że kto sprawęzna, a nie ulegnie prepotencyi, ze mną się połączy.Spojrzał deputaci stali milczący, jedni z głowami spuszczonemi, drudzybadając siebie, usiłując odgadnąć i szukając kogoś coby odpowiedział w ichimieniu.Milczenie było długie. Cóż tedy? zapytał chłodno Leńkiewicz.Ja instancyonuję bom w sumieniuskonwinkowany, że krzywdy wdowie i sierocie wyrządzić się dla łaski książęcej nie godzi. Mości Leńkiewicz odezwał się głowę podnosząc Konopka ale todziwna pretensya, żeby chcieć swoją opinię wszystkim narzucać.Nie każde okojedno widzi.Tu o łasce książęcej niema mowy, ale jeśli mi się zda, że jako żywo%7ływult ma słuszność? Jeśli waćpan w sumieniu masz to przekonanie rzekł Leńkiewicz głosujjak ono każe.ale się asińdziej wymacaj dobrze.Drugi głos się odezwał. Co tu mówić o wdowie i sierocie.%7ływult też biedniaka jest. Mówmy kto ma słuszność, pereat mundus fiat justitia dodał mozyrzanin.Dla mnie Borkowskiej sprawa dobra, jasna, święta. A panna Borkowska bardzo ładna! przerwał ktoś ze śmiechem.Leńkiewicz się zarumienił. Panna ładna rzekł choćby sprawę przegrała i grosza nie miała mężaznajdzie.więc to do sprawy nie należy.Ja waszmościów a szanownychkolegów, w imię Zbawiciela wzywam, nie dajcie się ująć magnackiemuwpływowi. Tst! tst! dało się słyszeć. Kto waćpanu tym wpływem głowę nabił? przerwał Konopka. Dla tegoże się bywa u Wojewody, zaraz ma się mu ulegać? Nie wolno więc kawałkachleba złamać i kieliszka wina wypić aby nie być posądzonym? Nikogo nie sądzę ni posądzam rzekł Leńkiewicz lecz proszę, błagam,sędziami jesteście.rachujcie się z sumieniami. Mości panie zaburczał Ponikwicki. Mentora rolę grać i kaznodzieikażdemu wolno, ależ nie każdy da sobie nauki prawić, bo po troszę swój rozummamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]