[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W końcu musiał zaakceptować fakt, że słowa Hugh były prawdziwe.Pokochał Nicole, niezależnie od tego, kim i czym była.Kochał ją.Kiedy na szczycie schodów pojawiła się zaniepokojona Kara, Russellgestem ręki dał jej do zrozumienia, żeby nie podchodziła.Nadal trzymałNicole w objęciach, aż w końcu jej szloch ucichł i teraz tuliła się do niegow zupełnym milczeniu.- Chciałbym, żebyś teraz poszła po torebkę -powiedział łagodnie, alestanowczo.- Wybierzemy się na lunch.Zerknęła na niego przekrwionymi oczami.- Nie mogę wyjść w takim stanie! - zaprotestowała.- Owszem, możesz, wystarczy, że włożysz okulary przeciwsłoneczne.Bez wątpienia musimy porozmawiać, a nie chcę tego robić tutaj.Nicole nadal nie wydawała się przekonana.- Kara! - zawołał Russell.- Jesteś może w pobliżu?- Tak - odparła Kara szybko.Zbyt szybko, co oznaczało, że zapewneprzez cały czas podsłuchiwała ich rozmowę.- Mogłabyś nam przynieść torebkę Nicole i może jeszcze jakieś ciemneokulary? - poprosił.120MIRANDA LEE- Moim zdaniem powinna się trochę przewietrzyć i koniecznie coś zjeść.- Już się robi! - wykrzyknęła rozentuzjazmowana Kara i błyskawiczniepowróciła z rzeczami.-Nie zapominaj, co ci powiedziałam, skarbie -powiedziała do Nicole, podając jej okulary.- Z rozkoszą odkupię odciebie sama-wiesz-co, i to za przyzwoite pieniądze.- Jasne - odparła Nicole szybko.Russell nie miał pojęcia, o czym mowa.- O jakie sama-wiesz-co chodzi? - zapytał, gdy tylko usiedli w aucie.Rzuciła mu zatroskane spojrzenie, po czym westchnęła i wzruszyłaramionami.- Mówiła o mojej biżuterii.Russell zmarszczył brwi.- Zamierzasz sprzedać Karze część swojej biżuterii? - spytał zniedowierzaniem.- Nie część, tylko całą.- Ale dlaczego?- Zeby zebrać pieniądze - wyjaśniła niechętnie.- Na ten sierociniec?- Tak.Russell nie bardzo wiedział, jak zareagować na tę informację.Czypowinien podziwiać Nicole, czy też gryzć się tym, że wcześniej uważał jąza samolubną i pustą materialistkę?- Nie masz pieniędzy, prawda? - spytał cicho.- Niewiele - przyznała.- Zebrałam trochę po sprzedaży ubrań, wystarczyna bilet powrotny do Tajlandii i jeszcze na krótki pobyt tutaj.Potrzebo-wałam jednak pieniędzy za biżuterię, żeby zrobić w sierocińcu wszystkoto, co chciałam.BOGATY M%7ł Z SYDNEY121Russell nie sądził, że to możliwe, ale poczuł się jeszcze gorzej niż przedchwilą.Ta rzekomo rozpuszczona bogata dziewczyna pławiąca się wluksusach zmuszona była sprzedać swoje stroje, żeby związać koniec zkońcem.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Nicole uśmiechnęła się ze smutkiem.- To chyba kwestia dumy - odparła.Duma.Tak, to mógł zrozumieć.Przypomniałsobie, jak odmówiła, kiedy matka proponowała jej dosłanie pieniędzy.Tunie chodziło tylko o dumę, ale i o charakter.Ta dziewczyna po prostumiała jaja.- Nie chciałam, żebyś wiedział, żę jestem biedna - ciągnęła.-1 żebyśpomyślał, że uganiam się za tobą dla twoich pieniędzy.- Nawet przez moment tak nie pomyślałem- skłamał.- A zresztą to ja uganiałem się za tobą, a nie ty za mną.Towszystko jednak w żaden sposób nie tłumaczy twojego przygnębienia.Przecież Kara zapewniła ci, że kupi twoją biżuterię.- Owszem, ale nie za tyle, ile się spodziewałam.- Biżuteria z drugiej ręki zawsze idzie za ułamek swojej wartości, Nicole.- Tak - westchnęła Nicole ze smutkiem.- Zwłaszcza jeśli nie jest autentyczna.- Co takiego? - Russell wbił w nią pełen osłupienia wzrok.122MIRANDA LEE- Tata Kary zaprosił dziś rano swojego przyjaciela, specjalistę od wycenybiżuterii.Podobno miał mi złożyć przyzwoitą ofertę, niestety, nie złożyłżadnej.Oświadczył, że interesują go tylko prawdziwe szlachetnekamienie.- A szmaragdowy naszyjnik i kolczyki, które miałaś na sobie na weselu? -Mógłby przysiąc, że były prawdziwe.- Ten człowiek powiedział, że to doskonałe podróbki, niemniej właśniepodróbki.Dostałam je w prezencie.Alistair twierdził, że zamówił jespecjalnie na moje dwudzieste pierwsze urodziny.- To okropne, Nicole.- I bardzo typowe dla Alistaira Powera, pomyślał zgoryczą.Ten człowiek w żadnych okolicznościach, nawet przedplutonem egzekucyjnym, nie byłby w stanie zachować się przyzwoicie.-Teraz rozumiem, dlaczego jesteś taka przygnębiona.- Właściwie nie tyle chodzi mi o pieniądze, ile o rozczarowanie, potwornerozczarowanie.Czuję się zdradzona, potraktowana jak idiotka.Bo nawetpo tym wszystkim, co Alistair zrobił, gdzieś tam w głębi serca głupiowierzyłam, że jednak mnie kocha.- Zwracasz się do swojego ojca po imieniu? Nicole popatrzyła na niego zezdziwieniem.- Alistair Power nie jest moim ojcem - odparła.- Nie jest twoim ojcem - powtórzył Russell głucho, usiłując ukryćniebotyczne zdumienie.- Przyjęłam jego nazwisko po tym, jak poślubił moją matkę - wyjaśniła.-To mój ojczym.Russell poczuł się tak, jakby grunt usuwał mu się spod nóg.AlistairBOGATY MA%7ł Z SYDNEY123Power był ojczymem, nie ojcem Nicole!- Kiedyś myślałam, że jest cudownym człowiekiem - ciągnęła z oczamipełnymi łez.- Za każdym razem, kiedy dawał mi jakąś biżuterię,sądziłam, że robi to, bo mnie kocha [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.W końcu musiał zaakceptować fakt, że słowa Hugh były prawdziwe.Pokochał Nicole, niezależnie od tego, kim i czym była.Kochał ją.Kiedy na szczycie schodów pojawiła się zaniepokojona Kara, Russellgestem ręki dał jej do zrozumienia, żeby nie podchodziła.Nadal trzymałNicole w objęciach, aż w końcu jej szloch ucichł i teraz tuliła się do niegow zupełnym milczeniu.- Chciałbym, żebyś teraz poszła po torebkę -powiedział łagodnie, alestanowczo.- Wybierzemy się na lunch.Zerknęła na niego przekrwionymi oczami.- Nie mogę wyjść w takim stanie! - zaprotestowała.- Owszem, możesz, wystarczy, że włożysz okulary przeciwsłoneczne.Bez wątpienia musimy porozmawiać, a nie chcę tego robić tutaj.Nicole nadal nie wydawała się przekonana.- Kara! - zawołał Russell.- Jesteś może w pobliżu?- Tak - odparła Kara szybko.Zbyt szybko, co oznaczało, że zapewneprzez cały czas podsłuchiwała ich rozmowę.- Mogłabyś nam przynieść torebkę Nicole i może jeszcze jakieś ciemneokulary? - poprosił.120MIRANDA LEE- Moim zdaniem powinna się trochę przewietrzyć i koniecznie coś zjeść.- Już się robi! - wykrzyknęła rozentuzjazmowana Kara i błyskawiczniepowróciła z rzeczami.-Nie zapominaj, co ci powiedziałam, skarbie -powiedziała do Nicole, podając jej okulary.- Z rozkoszą odkupię odciebie sama-wiesz-co, i to za przyzwoite pieniądze.- Jasne - odparła Nicole szybko.Russell nie miał pojęcia, o czym mowa.- O jakie sama-wiesz-co chodzi? - zapytał, gdy tylko usiedli w aucie.Rzuciła mu zatroskane spojrzenie, po czym westchnęła i wzruszyłaramionami.- Mówiła o mojej biżuterii.Russell zmarszczył brwi.- Zamierzasz sprzedać Karze część swojej biżuterii? - spytał zniedowierzaniem.- Nie część, tylko całą.- Ale dlaczego?- Zeby zebrać pieniądze - wyjaśniła niechętnie.- Na ten sierociniec?- Tak.Russell nie bardzo wiedział, jak zareagować na tę informację.Czypowinien podziwiać Nicole, czy też gryzć się tym, że wcześniej uważał jąza samolubną i pustą materialistkę?- Nie masz pieniędzy, prawda? - spytał cicho.- Niewiele - przyznała.- Zebrałam trochę po sprzedaży ubrań, wystarczyna bilet powrotny do Tajlandii i jeszcze na krótki pobyt tutaj.Potrzebo-wałam jednak pieniędzy za biżuterię, żeby zrobić w sierocińcu wszystkoto, co chciałam.BOGATY M%7ł Z SYDNEY121Russell nie sądził, że to możliwe, ale poczuł się jeszcze gorzej niż przedchwilą.Ta rzekomo rozpuszczona bogata dziewczyna pławiąca się wluksusach zmuszona była sprzedać swoje stroje, żeby związać koniec zkońcem.- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? Nicole uśmiechnęła się ze smutkiem.- To chyba kwestia dumy - odparła.Duma.Tak, to mógł zrozumieć.Przypomniałsobie, jak odmówiła, kiedy matka proponowała jej dosłanie pieniędzy.Tunie chodziło tylko o dumę, ale i o charakter.Ta dziewczyna po prostumiała jaja.- Nie chciałam, żebyś wiedział, żę jestem biedna - ciągnęła.-1 żebyśpomyślał, że uganiam się za tobą dla twoich pieniędzy.- Nawet przez moment tak nie pomyślałem- skłamał.- A zresztą to ja uganiałem się za tobą, a nie ty za mną.Towszystko jednak w żaden sposób nie tłumaczy twojego przygnębienia.Przecież Kara zapewniła ci, że kupi twoją biżuterię.- Owszem, ale nie za tyle, ile się spodziewałam.- Biżuteria z drugiej ręki zawsze idzie za ułamek swojej wartości, Nicole.- Tak - westchnęła Nicole ze smutkiem.- Zwłaszcza jeśli nie jest autentyczna.- Co takiego? - Russell wbił w nią pełen osłupienia wzrok.122MIRANDA LEE- Tata Kary zaprosił dziś rano swojego przyjaciela, specjalistę od wycenybiżuterii.Podobno miał mi złożyć przyzwoitą ofertę, niestety, nie złożyłżadnej.Oświadczył, że interesują go tylko prawdziwe szlachetnekamienie.- A szmaragdowy naszyjnik i kolczyki, które miałaś na sobie na weselu? -Mógłby przysiąc, że były prawdziwe.- Ten człowiek powiedział, że to doskonałe podróbki, niemniej właśniepodróbki.Dostałam je w prezencie.Alistair twierdził, że zamówił jespecjalnie na moje dwudzieste pierwsze urodziny.- To okropne, Nicole.- I bardzo typowe dla Alistaira Powera, pomyślał zgoryczą.Ten człowiek w żadnych okolicznościach, nawet przedplutonem egzekucyjnym, nie byłby w stanie zachować się przyzwoicie.-Teraz rozumiem, dlaczego jesteś taka przygnębiona.- Właściwie nie tyle chodzi mi o pieniądze, ile o rozczarowanie, potwornerozczarowanie.Czuję się zdradzona, potraktowana jak idiotka.Bo nawetpo tym wszystkim, co Alistair zrobił, gdzieś tam w głębi serca głupiowierzyłam, że jednak mnie kocha.- Zwracasz się do swojego ojca po imieniu? Nicole popatrzyła na niego zezdziwieniem.- Alistair Power nie jest moim ojcem - odparła.- Nie jest twoim ojcem - powtórzył Russell głucho, usiłując ukryćniebotyczne zdumienie.- Przyjęłam jego nazwisko po tym, jak poślubił moją matkę - wyjaśniła.-To mój ojczym.Russell poczuł się tak, jakby grunt usuwał mu się spod nóg.AlistairBOGATY MA%7ł Z SYDNEY123Power był ojczymem, nie ojcem Nicole!- Kiedyś myślałam, że jest cudownym człowiekiem - ciągnęła z oczamipełnymi łez.- Za każdym razem, kiedy dawał mi jakąś biżuterię,sądziłam, że robi to, bo mnie kocha [ Pobierz całość w formacie PDF ]