[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Diego parował każde potężne uderzenie, ale Alejandro sięnie zniechęcał i nadal nacierał, wymachując swoją szpadą w lewo, w prawo izadając ciosy z góry.Z poczerwieniałą od gniewu twarzą parł do przodu, dy-sząc przez zaciśnięte zęby.Diego walczył, wpatrując się w oczy Alejandro, iwtem, nie dając nawet na odrobinę rozpoznać swego zamiaru, odstąpił w bok,wystawiając stopę.Wymachując ramionami, by chwycić równowagę, Alejan-dro zachwiał się do przodu, ale zdołał utrzymać się na nogach.Jednak zanimsię wyprostował i obrócił, czubek szpady Diego już mierzył wprost w jegogardło.- Lekcja numer jeden, Alejandro.Nigdy nie atakuj w gniewie - rzekł Die-go i wycofał szpadę.- Otrzymasz moje błogosławieństwo wtedy, kiedy na niezasłużysz, i ani chwili wcześniej - powtórzył.Montero i Love brnęli przez dymiące ruiny cuartelu, podczas gdy niektó-rzy żołnierze nadal wydobywali z nich, co tylko się dało, a inni odprowadzalikonie.Słońce zaszło niewiele więcej niż godzinę temu, ale powietrze już byłojak balsam.- Ten zakonnik, Felipe, pomagał mu w ucieczce - powiedział Love.- AleSR od dzisiaj będzie zajmował się całkiem nową owczarnią.Chyba rozumie pan,co mam na myśli?- Słuszny pomysł - zgodził się Montero, kiwając głową.- W jaki sposóbjeden człowiek mógł spowodować takie zniszczenia? - zapytał, rozglądając się.- Cóż, częściowo mu pomógł dziki bronco, którego Lopez i jego ludzieschwytali kilka dni temu.- Gdzie jest ten koń?- Ten złodziej uciekł na nim.Widać z tego, że nie jest nowicjuszem wtym fachu.- Więc to jakiś vaquero, który zeszedł na bandycką ścieżkę, tak?!- Trudno powiedzieć - Love wzruszył ramionami.- Miał maskę, no i wogóle.- Maskę?! - zapytał Montero, zatrzymując się gwałtownie.- Czarną opaskę z otworami na oczy.- Love pokazał ręką, jak była zało-żona opaska, i wskazał na ścianę.- Tu jest coś jeszcze, co, jak sądziłem, będziepan chciał zobaczyć, zanim to usuniemy.Otwierając szeroko oczy, Montero ujrzał zygzak wycięty w gipsowej po-wierzchni ściany.Love przechylił głowę na bok.- Może to jest tylko przechylone  N".- Niech pan oszczędzi swojego dowcipu dla tych, którym on się podoba,kapitanie - rzucił Montero, posyłając mu gniewne spojrzenie.- Wie pan równiedobrze jak ja, co oznacza ten znak.Love wzruszył ramionami.- Dla mnie oznacza, że jakiś bandyta usiłuje wzniecić zamieszanie, pod-szywając się pod postać ze starej legendy.Obydwaj wiemy, że to nie może byćten sam człowiek, który trząsł tym pueblo dwadzieścia lat temu.Montero w ciszy przypatrywał się Jankesowi.SR - Proszę to wytłumaczyć, kapitanie.Jak to jest możliwe, że obydwaj otym wiemy?- Mówię tylko, don Montero, że ten hombre, który dostał się do cuarteluostatniego wieczoru, był młodym człowiekiem - odparł Love, nieomal sięuśmiechając.- Prawdziwy Zorro musiałby być.praktycznie w pańskim wieku.Montero wyciągnął rękę i dotknął wyciętej w ścianie litery, przesuwającpalce po jej szorstkich brzegach.Po chwili cofnął drżącą nieco dłoń.- Niech pan znajdzie tego, kto to zrobił, i dopilnuje, żeby został powie-szony na rynku.Kilku żołnierzy, którzy pracowali w pobliżu, przerwało pracę i spojrzałona niego niepewnie.Na ich oczach Montero odruchowo uniósł rękę i potarłszyję w tym miejscu, gdzie wysoki kołnierzyk brokatowego surduta skrywałjego osobiste trzy cięcia.- I natychmiast usunąć tę literę ze ściany! - rozkazał.Diego trzasnął z bicza, polecając Alejandro najpierw ruszyć do przodu, apotem cofnąć się po promieniu okręgu.Przedtem związał mu nogi w kostkachkawałkiem liny, żeby zmusić go do przyjmowania precyzyjnej postawy.Od-rywając wykroczną nogę od podłoża, Alejandro dotarł do łuku przedostatniegookręgu i obrócił się, by wykonać flesz, a potem, dochodząc do następnej linii,znowu się obrócił i wykonał balestrę, czyli podskok do przodu połączony zpchnięciem.Kiwając głową z aprobatą, Diego zwinął bicz.- Może jeszcze dojdziesz do tego, że ludzie będą cię uważali za szermie-rza.- Ty miałeś całe lata, żeby się uczyć i szlifować swoje umiejętności, a jatylko niewiele dni - odrzekł Alejandro, spoglądając na niego.SR - Przestań wyszukiwać sobie wymówki.- Wcale tego nie robię.Mówię tylko o faktach.- To, co mówisz, nie ma większego znaczenia - rzekł Diego, wskazującna stojak z bronią.- Wybierz sobie broń.Zaciskając usta, Alejandro zbliżył się do stojaka.Wybrawszy jeden z flo-retów, wydobył go z pochwy i począł raz po raz przecinać nim powietrze.Diego najpierw przyglądał mu się przez chwilę, a potem niczym sztuk-mistrz wysunął przed siebie ręce, w których trzymał srebrną łyżkę i kartkę per-gaminu.Zaintrygowany Alejandro ściągnął brwi i opuścił ostrze broni.- Znalazłem to pośród rzeczy, które podebrałeś temu donowi na rynku.Tu jest zaproszenie na bankiet, na którym Montero podejmuje caballeros z ca-łej Nowej Kalifornii - oznajmił, podnosząc pergamin.- Podejrzewam, że cho-dzi o coś więcej niż jakaś tertulia czy fandango.Chyba ma to związek z jegoplanami, więc ty, Alejandro, będziesz miał zaszczyt uczestniczyć w tym ban-kiecie.Jako szpieg.Alejandro pokręcił gwałtownie głową.- Skoro nie mogę uchodzić za Zorro, to dlaczego myślisz, że mógłbymuchodzić za arystokratę?- Dlatego, że zamierzam wpoić w ciebie coś, co jest jeszcze trudniejszeniż mistrzostwo we władaniu szpadą, a mianowicie urok osobisty.Wyprostował się, podnosząc podbródek, jakby pozował do portretu.- Urok, Alejandro, jest kluczem do świata Montero i jemu podobnych.Maniery, umiejętności towarzyskie, wyrafinowanie - oto prawdziwy majątekgente de razón.Tak samo jest w przypadku Montero, ale on ma jeszcze córkę.- Ach, to jest prawdziwa piękność.Diego odwrócił gwałtownie głowę.- Skąd to wiesz?- Spotkałem ją - wyjaśnił spokojnie Alejandro.- Kiedy się ukryłem wSR konfesjonale.Diego odwrócił od niego wzrok.- Ona jest najpiękniejszą istotą, jaką stworzył Bóg.- Chciałbyś ją mieć, don Diego? - zapytał Alejandro, przechylając głowę.- Jak możesz myśleć o mnie coś takiego, łajdaku?! - zawołał Diego,czerwieniejąc na twarzy.- Cenię jej piękno tak, jakbym.- Przerwał, szukającodpowiedniego porównania.- Jakbym cenił obraz Goi czy Velazqueza.Alejandro miał na tyle rozsądku, by nie kontynuować tego tematu.- Przepraszam.Nie zrozumiałem, co masz na myśli.Diego odprężył się iskinął głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl