[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sytuacja wymykała mu się zbyt szybko spodkontroli.Nie sądził, że Kate potraktuje dosłownie to,co powiedział.- Jestem zmęczony - odpowiedział zwięzle.-Aatwo wybucham, zle się czuję i mam ochotę kogośpokąsać.Byłaś pod ręką.Kate patrzyła na niego bez zmrużenia oka, za-skoczona tym szczerym wyznaniem.- Powiem, kiedy zechcę, żebyś wyjechała -powie dział ostro.Pociemniało mu w oczach, gdy ją zobaczył wtym czarującym peniuarze.Wątpił, czy miała coś podspodem i to wprawiało go w jeszcze większezmieszanie.- Wybacz, myślałam, że prosisz mnie, bymwyjechała - rzekła wyciszonym głosem.Z głośnym westchnieniem ruszył się z miejscai delikatnie ujął ją za ramiona, sadzając z powrotemna fotel.- Chyba zapomniałaś - zaczął cicho - że niejestem łatwy w obcowaniu.Mam choleryczneusposobienie i nie waham się go okazywać.Jeśli nienauczysz się stawiać mi czoło, będzie ci diabelnietrudno wytrzymać tutaj.- Nie chcę walczyć - powiedziała żałośnie.-129 Jestem słaba, tęsknię do pracy i do brata i mam zadużo czasu na myślenie.Jej wyznanie zbiło go od razu z tropu.- Odkąd Tom wyjechał, stroniłaś od ludzi -przy pomniał.- Nie wiedziałem, czy przeznieśmiałość, czy po prostu wolałaś swojetowarzystwo.Nie mając czym zająć rąk, dotykał oparcia jejfotela.- Kate, ja lubię być sam.To przyzwyczajenietrudno zmienić.Jeśli chcesz być razem ze mną,wystarczy, że mi o tym powiesz.W przypływie zakłopotania zamknęła oczy.- Dziękuję, nie potrzebuję towarzystwa - rzekłaz dumą.- Będę tylko musiała prosić cię, żebyś zadbało to, by mnie ktoś zawiózł w następny piątek dolekarza.- Ale duma - stwierdził, przyglądając się jej.-Myślałem, że ja mam na nią monopol.Wolałabyś jużraczej doczołgać się tam niż poprosić, bym ja cięzawiózł, prawda?Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.- Wiesz, że tak - szepnęła i w tym momenciebyła szczera.Odczuwała nieomal pierwotną niechęć doniego i do jego władzy nad jej uczuciami.Zapowiadało się na większe trudności, niżprzewidywał.Kate była tak dumna jak on i nic nie130 wskazywało na to, że przestanie mieć się nabaczności.Nie po tym, co jej zrobił.Nakłonienie jejchoćby do rozmowy z nim będzie tak trudne jakwyrywanie zębów.Miłość to jedno, a zaufanie to coinnego.Z daleka mogłaby go wielbić i teraz już Jacobzaczynał rozumieć, że dokładała wszelkich starań,żeby odizolować go od swojego życia, żeby trzymaćgo na dystans.- Czy nie mogłabyś dotrzymać mitowarzystwa, kiedy będę zajmował się księgami? -zapytał nie spodziewanie.Kate patrzyła na ekran.- Wolę to obejrzeć.W każdym razie dziękujęci.Jacob okrążył ją i wyłączył telewizor.- Jacobie!Zignorował jej sprzeciw.Ostrożnie wziął ją naręce, i zaniósł do swojego gabinetu.Była szczuplejszaniż ją zapamiętał, bardzo delikatna.Nie chciałwiedzieć, ile teraz ważyła.- Jesteś równie skryta jak ja.Nie ustąpisz ani ocal i ja też nie ustąpię.Nie uda ci się ukryć w tympokoju i odizolować mnie.Przywiozłem cię tu nie poto, by obserwować twój sen zimowy.Poczuła jego siłę, kiedy kładł ją na czerwonejkanapie obitej skórą.Nie mieściło jej się w głowie, żenaprawdę usłyszała takie słowa.- Sądziłam, że lubisz samotność - powiedziałamyśląc o czym innym.131 - A ja sądziłem to samo o tobie.Wstał i przyjrzał się jej.Odrastały jej włosy.Janet pomogła je umyć i były teraz czyste, miękkie wdotyku, połyskliwe.- Potrzebuję szlafroka.- Po co? - spytał spokojnie.- Hank gra z kimśze znajomych w pokera, a Janet poszła na noc dodomu.Nikt cię nie zobaczy prócz mnie.Kate zaczerwieniła się.- Nie jesteś chyba wstydliwa? - spytał.- Niemasz niczego, czego jeszcze nie widziałem.Rumieniec powiększył się.- Przepraszam - powiedział lakonicznie.- Tojest ostatnia rzecz, jaką powinienem był przy tobiepowiedzieć.Przeprosiny pomogły, ale nie potrafiła jeszczeunieść wzroku.Jacob przywoływał zbyt wieleniemiłych wspomnień.Usiadł obok niej na kanapie.- Jeszcze nigdy w życiu tak się nie pomyliłemw ocenie innego człowieka - stwierdził.- Szkoda, żenie mogłaś o tym ze mną rozmawiać.Kate czuła chłód w rękach.Patrząc na dywan,splotła dłonie.- To zbyt przykry temat - rzekła.- Mój ojciecbył niezrównoważony.Wiedzieliśmy o tym, alebyliśmy tacy mali, Jacobie.Nic nie mogliśmyporadzić, nie mieliśmy do kogo się zwrócić.Po jego132 śmierci został nam straszny psychiczny uraz.- A fizycznie? - sondował; zacisnął zęby zgniewu, kiedy sobie przypomniał, co mu Tomopowiedział o okolicznościach śmierci ich ojca.Kate wpiła się paznokciami w ramię.- A fizycznie - wycedziła.- Czy tamtego dnia,gdy byliśmy w przebieralni przy basenie, niedostrzegłeś blizn?- Widziałem przed sobą tylko czerwień -odrzekł.- Mój Boże, gotów byłem zabić tego chłopaka!Spojrzała na niego uważnie.- On starał się tylko mi pomóc.Wiesz, jakbardzo bałam się węży.Zresztą już przedtemwzbudziłam twoje podejrzenia sposobem, w jaki gopocałowałam.Spuściła wzrok na wycięcie jego koszuli, gdzieod opalonej skóry odcinały się gęste czarne włosy.- Ty flirtowałeś z panną Dugan.A więc Kate była wtedy zazdrosna.Taświadomość sprawiła, że gwałtownie zabiło mu serce.To wiele wyjaśniało.Chciał wypytać ją o wszystko,wydobyć na światło dzienne jej uczucia.Ale niebyłoby to zręczne.- To ona flirtowała ze mną - odparł swobodnie.- Lubię Barbarę.Zawsze ją lubiłem.Odgarnął kosmyk włosów, który zasłonił jejjedno oko.133 - Czy mówiłem ci, że ona się zaręczyła? Z tymHardym, na którego zawsze miała ochotę.- Naprawdę? - Serce Kate załomotało.- Tak, naprawdę.Gdybyś więc chciała mnie znią zeswatać, to nie masz szans.Chyba po prostuzostanę kawalerem.- Kto w takim razie odziedziczy Warlance?- Słuszne pytanie.Dopiero w ostatnich latachpomyślałem o dzieciach.Mam trzydzieści dwa lata.Jeśli będę chciał mieć następcę, to przyjdzie mikiedyś się ożenić.- Nie sądzę, żebyś miał trudności zeznalezieniem kandydatki - powiedziała unikając jegowzroku.Na pewno nie - pomyślała z goryczą.- Podbramą ustawi się kolejka.- Czyżby?- Jestem bogaty, Kate.- I co z tego? - odparowała patrząc na niego.- Skąd będę wiedział, czy nie trafia mi sięposzukiwaczka złota?- Rozdaj całe - poradziła konspiracyjnymszeptem.- Nie zależy mi aż tak.- Uśmiechnął się.- W takim razie nigdy się nie dowiesz.Błądziła dotąd wzrokiem po jego ciele, terazzmusiła się do odwrócenia spojrzenia; zanim jązdradzi wyraz jej oczu.134 Nie wiedziała, że to już nastąpiło.Jacobzrozumiał, że ona go pragnie.Jej łagodne oczyspoglądały z nieśmiałym pożądaniem, przebiegałyjego ciało jak ręce.Potrafiła podniecić go już tym, żepatrzyła na niego w ten sposób.- Kiedy przekonałaś się, że nie jesteś w ciąży?- zapytał niespodziewanie.Zapłoniła się cała i wybąkała:- W następnym tygodniu.Jego ciemne oczy wpatrywały się badawczo wodwróconą od niego twarz.- Ja też ciężko to przeżyłem - stwierdził.- Wie-działem, że nie zechcesz rozmawiać ani zobaczyć sięze mną.Zadzwoniłem do Toma i poprosiłem go, żebyprzyjechał z Nowego Jorku i pośredniczył międzytobą a mną.Musiałem się dowiedzieć, czy niespodziewasz się dziecka.- Cóż, nie spodziewam się, więc nie musisz sięmartwić.- Nie jestem pewien, czy byłem zmartwiony -odrzekł spokojnie, dotykając jej peniuaru.- Chciałemwiedzieć i to wszystko.- Nie powiedziałabym ci - odparła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl