[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie masz prawa oglądać telewizji, dopóki nie odrobisz pracydomowej. Ta praca jest zadana na przyszły tydzień.Dlatego jej nie skończyłem.Bo mam jeszcze czas.Okej?Ale Eckmann nie mógł się już wycofać. To mnie nie obchodzi.Masz ją skończyć teraz.To jest mój dom.Moja praca, moje pieniądze  ja za wszystko płacę.A ty uważasz to zaoczywiste.Nie okazujesz mi za grosz szacunku.Dokończysz tę pracę, i tozaraz! Rób, co każę! Dlaczego? Bo jestem twoim ojcem!Christopher wstał.Trząsł się ze złości.Eckmann podniósł na niegowzrok, czujnie, z lękiem. Ty nie jesteś.Słowa dławiły chłopca.Głos łamał mu się z emocji.Przełknął ślinęi wziął głęboki oddech, starając się opanować. Ty nie jesteś.ty nie jesteś.moim.ojcem.I nigdy nie będziesz.Odwrócił się i wyszedł z pokoju.Eckmann przysiadł na sofie.Krew tętniła mu w całym ciele, serceszalało.Siedział w trwożnym oczekiwaniu drugiego zawału  bał się, żetym razem serce nie wytrzyma.Wyjął z kieszeni sprej nitroglicerynowyi dwukrotnie strzyknął nim sobie pod język.Już lepiej, lepiej.Oparł sięi odliczył powoli do dwudziestu, koncentrując uwagę na kolejnychliczbach.Tak, on miał rację  Christopher miał rację.Nie należałowchodzić do jego pokoju.Eckmann wiedział przecież, że Christopher jestpilnym uczniem i nie potrzebuje pomocy ani nadzoru przy odrabianiulekcji. Więc czemu to zrobił? Co pchnęło go do prowokacji, do walkio władzę? Sam nie wiedział.Może to, że Christopher dorastał, nie był jużdzieckiem, które łatwo ugłaskać, przekupić.Może to, że chłopiec odejdzieniedługo z domu, a on, Eckmann, znów zostanie sam, całkiem sam, tak jakdawniej.Eckmann poszedł przeprosić.Zapukał do drzwi pokoju Christophera. Christopher. Idz stąd! Twój program jeszcze się nie skończył. Nie mam ochoty go oglądać. Christopher. Czego chcesz? Idz sobie.Dosyć złego już zrobiłeś! Christopher.Przepraszam.Przepraszał szczerze.Także za wszystko, czego nie mógł chłopcupowiedzieć, chociaż bardzo chciał.Już miał odejść, gdy drzwi sięotworzyły. Ernst. Słucham? Ja też przepraszam.Christopher niezdarnie wyciągnął rękę.Eckmann ujął ją skwapliwie.Christopher nieporadnie, z zażenowaniem, objął Eckmanna za ramionai uścisnął przelotnie.Eckmann chciał odpowiedzieć tym samym, alechłopiec już się odsunął.Dopiero póznym wieczorem Eckmann uświadomił sobie, że był to ichpierwszy uścisk w życiu.Od lat nikt nie okazał mu uczucia w ten sposób.Zasypiał ze smutkiem, jakiego dawno już nie zaznał.Dziecko urodziło się letnią nocą.Eckmann nie był świadkiem narodzin,chociaż ciekawość nieraz gnała go o świcie do pracowni, bo wiedział, żetermin jest bliski, więc a nuż uda się zobaczyć.Najwidoczniej obyło się bez powikłań, bo w przeciwnym razie Robertzapewne nie poradziłby sobie z sytuacją i dziecko  a może nawet i matka nie miałoby szans przeżycia.Okazało się, że narodziny, podobnie jakśmierć, to wciąż operacja dość prymitywna.Eckmann spojrzał w mikroskop.Nie starał się świadomie kontrolowaćani kanalizować emocji.Gdy uczucie przyszło spontanicznie, rozpoznał jejako trwożny zachwyt  nie tylko z powodu pojawienia się nowego życia,ale przede wszystkim z racji pojawienia się go właśnie tutaj, w tymmiejscu, w tym.wymiarze.Zycie było jak kwiat, który wyrośnie wszędzie.I na pustyni, i naugorze, i w tundrze, i w dżungli.Było zarazem niestrudzenie silnei nieskończenie delikatne.Tak uparte, że czepia się ostatniej niteczki, gotowe jak najdłużej znosić nieznośne cierpienie, byle tylko nie ulecśmierci.A zarazem tak kruche, że byle podmuch potrafi je zniszczyć przyjdzie wicher, ulewa i kwiat życia zmarnieje, zwiędnie, jakby go nigdynie było.Eckmann poczuł dumę.Wyobraził sobie swoje miniaturowe miastopełne zabieganych obywateli, troszczących się o własne miniaturowesprawy, a nie tylko o to, jak dostać się z powrotem tam, skąd przybyli.Zycie to życie, jak widać, gdziekolwiek się toczy.Duże czy małe,gigantyczne czy mikroskopijne, zawsze wygląda tak samo.Wielkość, jak to się mówi, nie ma nic do rzeczy.Może nazwą swoje miasto Eckmannville.Okazało się, że to dziewczynka.Eckmann nie mniej ucieszyłby sięz chłopczyka.Ale chłopczyka już miał, dobrze więc, że trafiła się mudziewczynka do pary [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • (epub)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wiator.pev.pl