[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieruchome.Jak to u trupa.Za życia każdy człowiek był niepowtarzalny.Po śmiercikażdy stawał się tylko mięsem.Durzo był jak każdy truposz.Odrętwiały Kylar sięgnął do kieszeni na piersi Durzo i wyciągnął list, który miałbyć jego dziedzictwem.Znajdował się dokładnie pod raną na piersi siepacza.List przesiąkł krwią.Wszystkie słowa, które na nim nakreślono, byłynieczytelne.Cokolwiek Durzo chciał usprawiedliwić, cokolwiek pragnął wytłumaczyć,jakikolwiek dar chciał ofiarować Kylarowi w ostatnich słowach, umarło to razem znim.Kylar został sam. Opadł na kolana.Opuściły go wszystkie siły.Wziął martwego siepacza wramiona i zapłakał.I siedział tak przez długi czas. 61Zwit zastał Kylara wlekącego się ulicą do jednej z kryjówek.Nim odszedł, usypałpiramidę z kamieni nad ciałem Durzo na północnym krańcu Vos.O tej porze nikt siętu nie kręcił.Kylar ukradł łódkę z portu i pozwolił, żeby prąd poniósł go do Nor, bonie miał sił wiosłować.Zacumował przy warsztacie, w którym zabił Szczura.Nadal było tu ciemno ipusto - idealne miejsce dla roboty, jaką wtedy planował.Zastanawiał się, czy Szczurciągle tkwi w wodzie zakotwiczony w gnoju, a jego niespokojny duch gapi się na małąłódkę Kylara, z nienawiścią i złem, które kiedyś żyło w jego sercu podrostka.To był poranek do samotnych rozmyślań.Kylar automatycznie odbezpieczyłpułapki na drzwiach i wszedł chwiejnym krokiem do środka.Blint miał rację.Tobyłoby samobójstwo zaatakować dzisiaj Rotha.Kylar był tak wyczerpany, że myślał, żejest pod działaniem trucizny.Pewnie nie dałby sobie rady nawet z jednym meisterem.Może warto było zapłacić życiem za życie, żeby się pozbyć z powierzchni ziemiRotha Ursuula, ale z pewnością nie zamierzał umrzeć bez powodu.Zamknął drzwi,zatrzymał się i zawrócił.Sprawdził każdy zamek trzy razy.Zamknął, otworzył izamknął.To dla ciebie, mistrzu.Wziął dzban z wodą, nalał jej do miski, wziął mydło i zaczął zmywać krew zdłoni.Zobaczył swoją twarz w lustrze - zimną i spokojną, gdy usuwał ostatniepozostałości po życiu mistrza.Krew pobrudziła ucho dzbana.Mała plamka, ciemna smuga od krwi z jego rąk.Kylar złapał dzban i cisnął nim w lustro.I dzban, i zwierciadło roztrzaskały się.Woda, szkło i porcelana wylądowały na ścianie, w pokoju, na ubraniu i twarzy Kylara.Opadł na kolana i zapłakał.W końcu zasnął.Kiedy się obudził, czuł się lepiej, niż na to zasługiwał.Umył sięi poczuł odświeżony.Gdy golił zarost przed odłamkiem lustra, złapał się na tym, żeszczerzy zęby.Blint wcale nie zamierzał mnie zabić, ale nie mógł się oprzeć pokusie, żebyrzucić strzałką i pokazać mi, że mógłby, gdyby chciał.Stary łajdak.Kylar zaśmiał się. Naprawdę stary łajdak.To był wisielczy humor, ale Kylar potrzebował teraz wszystkiego, co potrafił wsobie wskrzesić.Ubrał się i wziął broń, myśląc ze smutkiem o sprzęcie, który stracił tej nocy.Sztylety, trucizny, kotwiczki do lin, noże do rzucania, tanto, zatruty nóż - stracił całąulubioną broń oprócz Sędziego.Opłakuję sprzęt, zamiast opłakiwać Logana, Durzo albo Elene.To było takidiotyczne, że Kylar znowu się roześmiał.Uznał, że nie zachowuje się całkiem normalnie.Może to naturalne.Nigdy niestracił nikogo, na kim naprawdę mu zależało.A teraz straci trzy osoby w jedną noc.Kiedy w końcu Kylar wynurzył się z kryjówki, na ulicach panował jużpopołudniowy tłok.Krążyło tysiące plotek na temat tego, co się wydarzyło w zamkuostatniej nocy.Wojsko zjawiło się jak grom z jasnego nieba.Wynurzyło się zeSzczeliny na Vos.Przybyła armia magów z południa.Nie, to byli czarownicy zpółnocy.Górale wybili wszystkich na zamku.Khalidor zamierza zrównać z ziemią całemiasto.Niewielu plotkarzy przejmowało się tymi wieściami.Kylar zobaczył paru ludzi,którzy pakowali dobytek na wozy albo wózki i opuszczali miasto, ale nie było ichwielu.Większość wierzyła, że nie może im się przydarzyć nic złego.Kryjówki Mamy K nadal pilnował muskularny Cewan, który udawał, żenaprawia płot.Kylar nie zawracał sobie głowy niewidzialnością.Podszedł do niego wpośpiechu, pochylił się, żeby zapytać o drogę, i położył rękę na ukrytym krótkimmieczu mężczyzny.Cewan za pózno spróbował wyciągnąć broń i dostrzegł narękojeści cudzą dłoń.Kylar złamał mu mostek ciosem zadanym otwartą dłonią izostawił go walczącego o oddech, poruszającego ustami jak ryba.Wziął klucze, które strażnik miał u pasa, i otworzył drzwi.Zamknął je za sobą iotulił się cieniem.Niewidzialny, znalazł Mamę K w gabinecie.Przeglądała raporty z burdeli.Wmilczeniu czytał jej przez ramię.Próbowała poskładać w całość to, co się stało nazamku.Igła zanurzyła się w obwisłą skórę na tricepsie.Mama K krzyknęła i złapała sięza rękę.Wyciągnęła igłę i odwróciła się powoli na krześle.Wyglądała potwornie staro.- Witaj, Kylarze - powiedziała.- Spodziewałam się ciebie wczoraj. Pojawił się w drugim krześle - rozleniwiona, młoda Zmierć.- Skąd wiedziałaś, że to ja?- Durzo użyłby trucizny, po której umierałabym w agonii.- To nalewka z korzenia ariamu i odrobiny hiacyntu - wyjaśnił Kylar.- Agoniadopiero nadejdzie.- Powolna trucizna.Więc postanowiłeś dać mi czas.Po co? %7łebym przeprosiła?Płakała? Błagała?- %7łebyś pomyślała.Pamiętała.%7łałowała.- Więc to sąd.Po ulicach krąży nowy morderca, dający starym dziwkom to, naco zasłużyły.- Tak, a ty zasłużyłaś na to, żeby stracić tę jedyną rzecz, która sprawiła, żezdradziłaś Durzo.- A cóż to takiego, mędrcze? - Uśmiechnęła się jak żmija.- Kontrola.- Kylar odpowiedział beznamiętnie, apatycznie.- Nie sięgaj posznur od dzwonka.Mam małą kuszę, ale nie jest precyzyjna.Mogę trafić w rękę,zamiast w sznur.- Kontrola, tak to nazywasz - powiedziała Mama K, siedząc sztywno, jakbypołknęła kij.- Wiesz, że gwałty nie rozkładają się równo, nawet wśród pracującychdziewczyn? Niektóre są gwałcone raz za razem.Inne nigdy.Te, które są gwałcone, toofiary.Te sukinsyny, gwałciciele, potrafią jakoś to zauważyć.To nie jest  kontrola".Togodność.Wiesz, ile godności ma czternastolatka, kiedy alfons jej nie chroni? Kiedymiałam czternaście lat, zabrano mnie do domu pewnego arystokraty, gdzie spędziłampiętnaście godzin w towarzystwie gospodarza i jego dziesięciu najbliższych przyjaciół.Potem musiałam podjąć decyzję i wybrałam godność.Zatem, jeśli myślisz, żetrucizna, przez którą wysram sobie bebechy, sprawi, że zacznę błagać, to bardzo sięmylisz.Kylar był nieporuszony.- Dlaczego nas zdradziłaś?Opór Mamy K powoli słabł, podczas gdy Kylar czekał z cierpliwością siepacza.Nie odpowiadała mu przez minutę, przez pięć.Siedział cierpliwie jak sama Zmierć.Wiedział, że teraz Mama K musi już czuć zawroty głowy.- Kochałam Durzo - przyznała w końcu.Kylar zamrugał.- Co takiego?- Spałam z setkami żonatych mężczyzn w swoim życiu i poznałam małżeństwo od najmniej słodkiej strony.Ale gdyby mnie poprosił, wyszłabym za niego.Durzojest.był, bo przypuszczam, że go zabiłeś? Tak, tak myślałam.Durzo był dobrymczłowiekiem na swój sposób.Uczciwym.- Usta jej zadrżały.- Nie mogłam znieśćuczciwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • hp") ?>