[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Galopujące wierzchowce,migotanie czerwonych i błękitnych szarf, zręczne ruchy grającychcałkowicie pochłaniały jej uwagę.- Alwyne spadł! Koń zwichnął nogę! - krzyknął nagle ktoś wpobliżu i natychmiast powstał nieopisany zamęt.Przerwano dalszą gręi wśród obłoku kurzu, ścisku ludzi i koni Hela ujrzała leżącego naziemi Alwyne'a z twarzą bladą jak opłatek.Nagle uświadomiła sobie zprzerażeniem, że ten wypadek nie wywarł na niej głębszego wrażenia.Co to znaczy? Przed godziną przyrzekła poślubić tego człowieka, aoto wobec wypadku, który może być śmiertelny, ona nie czuje nicprócz współczucia, jakie miałaby w podobnej sytuacji dla każdego zeznajomych.To błyskawiczne olśnienie uderzyło w nią jak grom.Siedziała ze spuszczonymi oczyma, jakby zmartwiała, a pani Adelanie domyślając się jej stanu duszy ściskała ją za rękę.- Spokojnie, kochanie, spokojnie.Major Joicey już go bada! -najprawdopodobniej nic poważnego.Patrz, właśnie wstał! DziękiBogu! - krzyknęła biegnąc naprzeciw Alwyne^, który wciąż jeszczeblady, z obandażowanym ramieniem, zbliżał się ku nim.Dopiero ujrzawszy go tuż przy sobie Hela odzyskała na tylerównowagę, że uśmiechnęła się do niego i wyszeptała kilkacieplejszych słów.Tymczasem otoczyły ich całe tłumy gościwyrażając radość, że Alwyne uniknął nieszczęścia.To ogólnezainteresowanie jego osobą i szacunek, jakim go otaczano, przejęłyHelę dumą.W duszy śmiała się już ze swych wątpliwości iniepokojów.Alwyne mając zwichnięte ramię nie mógł sam powozić.Wobectego gubernatorowa odstąpiła mu swoją karetę, którą miał odwiezćHelę, a potem wrócić do pałacu.Gdy przeciskali się przez zwartąciżbę ludzi, urządzono im rodzaj owacji, za którą Alwyne dziękował,raz po raz przykładając rękę do daszka.- Jak szybko rozeszła się już wiadomość o naszych zaręczynach -szepnął Alwyne.- Zdaje się, że to pani Adela była głosicielką dobrejnowiny.- "0k - z uśmiechem odszepnęła Hela, uszczęśliwiona tymogólnym aplauzem.- Nie rozumiem tylko, dlaczego ich to takinteresuje.- Och, naiwna polna różyczko! Wszystko, co ma jakiś związek zdworem, interesuje od razu całą wyspę, a pomijając moją pozycję, takpiękna narzeczona musi budzić ogólny podziw i sympatię.Podczas powrotu do domu Alwyne był tak czuły i rycerski, żeoszołomiona dziewczyna czuła, jak z każdą chwilą zacieśnia sięmiędzy nimi serdeczny węzeł.U furtki ogrodu, gdy wysiadła z karety, szepnęła:- Czy.pan wejdzie teraz do ojca?Skinął głową i otworzył furtkę, ale widok gromadki brudnychdzieci, które kołem otoczyły Helę, przejął go nagłą niechęcią.- Właściwie.czuję się tak kiepsko, że może to odłożymy.Wkażdym razie jeszcze dzisiaj napiszę do majora.Hela powoli skierowała się ku domowi, a w jej sercu ponownierozbudziły się obawy i wątpliwości.- Och, jaki to śliczny oficer! - wykrzyknęła Lusia.- Jak on sięnazywa? Och, a jaki Bobuś jest chory! Kopania ciągle mu robi zimneokłady, a Delaneyowa płacze nad nim i mówi, że taki jest blady ichudy.a mama w takim złym humorze!Dowiedziawszy się, że ojca nie ma w domu, Hela byłazadowolona, że Alwyne nie złożył im wizyty.Zarazem jednak czułainstynktownie jego niechęć do przekroczenia progu jej rodzicielskiegodomu i do zaznajomienia się z rodziną.Zgnębiona tym odkryciemsiadła obok łóżeczka Bobusia zastępując zmęczoną Kopamę.Powiedziano jej, że lekarz odszedł przed godziną, a przyrzekł znówwstąpić wieczorem.- Doktor nie wie, co mu jest - mówiła przez łzy Kopania.- Takafebra.a maleństwo słabe, że zgaśnie to jak ptak.Nie przywiązując wagi do przesadnych określeń Kopamy, Helanie odstępowała jednak dziecka i dopiero wezwana przez paniąMonikę zeszła do jadalni, a wkrótce zjawił się też major.- Myślałam już, że zostaniesz na obiad w klubie - zrzędziła paniMonika.' - Wszyscy się rozchodzicie, a na mnie spadają wszystkieciężary.Nie wiem już, czego się chwytać.Major był jednak w wyjątkowo pogodnym usposobieniu.- Daj spokój, Moniko! Nie zatruwaj dzisiejszego wieczoru! CzyHela powiedziała ci wielką nowinę? Widzę, że nie.Patrzcie, co to zachytre stworzenie! Dopiero co rozstałem się z lordem w klubie i mogęci powiedzieć, Helenko, że robisz najświetniejszą partię, o jakiej tylkomogłaś marzyć.Jestem tak szczęśliwy, że brak mi słów.Pochwycił córkę w ramiona i gorąco pocałował ją w czoło.- Normanie, co to znowu za tajemnice? Przecież i ja mogłabymsię czegoś dowiedzieć! - niecierpliwie nalegała Monika.- Musimy wypić zdrowie młodej pary - zawołał major - bodowiedz się, że Hela zaręczyła się z lordem Alwyne'em, przyszłymmarkizem Ashdown.- Helenko! - piszczała pani Monika.- Czy to możliwe? Więc lordAlwyne będzie niejako moim zięciem? I będę się do niego zwracać poimieniu! Eleonora chyba się rozchoruje z zazdrości!- To się stało tak nagle - mamrotała Hela.- Jeszcze się nawet niezdążyłam oswoić.- Dalibóg, dziecko, masz prawo mówić o szczęściu! - wołałrozpromieniony major.- A ja nie spodziewałem się już, żeby mogłomnie jeszcze w życiu spotkać coś równie przyjemnego!Hela czuła w sercu dziwną pustkę, jakby wszystko to, co się dziśstało, dotyczyło innej osoby.Radość ojca napełniała ją corazwiększym smutkiem - czuła, że jemu nie potrafi się zwierzyć zeswych obaw i wątpliwości.- Wracając do domu spotkałem twoją siostrę, Moniko.Myślałem,że ta kobieta dostała ataku furii.Bo wyobraz sobie tylko: w chwili gdyHelę spotyka takie nadzwyczajne szczęście, Sybil oświadczyła matce,że zaręczyła się z inżynierem okrętowym, niejakim Macrorie, októrym notabene krążą niezbyt pochlebne pogłoski.Właśnie trafiłemna dramatyczną scenę, gdy córka oświadczyła, że wyjdzie za panaMacrorie, choćby wbrew woli matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Galopujące wierzchowce,migotanie czerwonych i błękitnych szarf, zręczne ruchy grającychcałkowicie pochłaniały jej uwagę.- Alwyne spadł! Koń zwichnął nogę! - krzyknął nagle ktoś wpobliżu i natychmiast powstał nieopisany zamęt.Przerwano dalszą gręi wśród obłoku kurzu, ścisku ludzi i koni Hela ujrzała leżącego naziemi Alwyne'a z twarzą bladą jak opłatek.Nagle uświadomiła sobie zprzerażeniem, że ten wypadek nie wywarł na niej głębszego wrażenia.Co to znaczy? Przed godziną przyrzekła poślubić tego człowieka, aoto wobec wypadku, który może być śmiertelny, ona nie czuje nicprócz współczucia, jakie miałaby w podobnej sytuacji dla każdego zeznajomych.To błyskawiczne olśnienie uderzyło w nią jak grom.Siedziała ze spuszczonymi oczyma, jakby zmartwiała, a pani Adelanie domyślając się jej stanu duszy ściskała ją za rękę.- Spokojnie, kochanie, spokojnie.Major Joicey już go bada! -najprawdopodobniej nic poważnego.Patrz, właśnie wstał! DziękiBogu! - krzyknęła biegnąc naprzeciw Alwyne^, który wciąż jeszczeblady, z obandażowanym ramieniem, zbliżał się ku nim.Dopiero ujrzawszy go tuż przy sobie Hela odzyskała na tylerównowagę, że uśmiechnęła się do niego i wyszeptała kilkacieplejszych słów.Tymczasem otoczyły ich całe tłumy gościwyrażając radość, że Alwyne uniknął nieszczęścia.To ogólnezainteresowanie jego osobą i szacunek, jakim go otaczano, przejęłyHelę dumą.W duszy śmiała się już ze swych wątpliwości iniepokojów.Alwyne mając zwichnięte ramię nie mógł sam powozić.Wobectego gubernatorowa odstąpiła mu swoją karetę, którą miał odwiezćHelę, a potem wrócić do pałacu.Gdy przeciskali się przez zwartąciżbę ludzi, urządzono im rodzaj owacji, za którą Alwyne dziękował,raz po raz przykładając rękę do daszka.- Jak szybko rozeszła się już wiadomość o naszych zaręczynach -szepnął Alwyne.- Zdaje się, że to pani Adela była głosicielką dobrejnowiny.- "0k - z uśmiechem odszepnęła Hela, uszczęśliwiona tymogólnym aplauzem.- Nie rozumiem tylko, dlaczego ich to takinteresuje.- Och, naiwna polna różyczko! Wszystko, co ma jakiś związek zdworem, interesuje od razu całą wyspę, a pomijając moją pozycję, takpiękna narzeczona musi budzić ogólny podziw i sympatię.Podczas powrotu do domu Alwyne był tak czuły i rycerski, żeoszołomiona dziewczyna czuła, jak z każdą chwilą zacieśnia sięmiędzy nimi serdeczny węzeł.U furtki ogrodu, gdy wysiadła z karety, szepnęła:- Czy.pan wejdzie teraz do ojca?Skinął głową i otworzył furtkę, ale widok gromadki brudnychdzieci, które kołem otoczyły Helę, przejął go nagłą niechęcią.- Właściwie.czuję się tak kiepsko, że może to odłożymy.Wkażdym razie jeszcze dzisiaj napiszę do majora.Hela powoli skierowała się ku domowi, a w jej sercu ponownierozbudziły się obawy i wątpliwości.- Och, jaki to śliczny oficer! - wykrzyknęła Lusia.- Jak on sięnazywa? Och, a jaki Bobuś jest chory! Kopania ciągle mu robi zimneokłady, a Delaneyowa płacze nad nim i mówi, że taki jest blady ichudy.a mama w takim złym humorze!Dowiedziawszy się, że ojca nie ma w domu, Hela byłazadowolona, że Alwyne nie złożył im wizyty.Zarazem jednak czułainstynktownie jego niechęć do przekroczenia progu jej rodzicielskiegodomu i do zaznajomienia się z rodziną.Zgnębiona tym odkryciemsiadła obok łóżeczka Bobusia zastępując zmęczoną Kopamę.Powiedziano jej, że lekarz odszedł przed godziną, a przyrzekł znówwstąpić wieczorem.- Doktor nie wie, co mu jest - mówiła przez łzy Kopania.- Takafebra.a maleństwo słabe, że zgaśnie to jak ptak.Nie przywiązując wagi do przesadnych określeń Kopamy, Helanie odstępowała jednak dziecka i dopiero wezwana przez paniąMonikę zeszła do jadalni, a wkrótce zjawił się też major.- Myślałam już, że zostaniesz na obiad w klubie - zrzędziła paniMonika.' - Wszyscy się rozchodzicie, a na mnie spadają wszystkieciężary.Nie wiem już, czego się chwytać.Major był jednak w wyjątkowo pogodnym usposobieniu.- Daj spokój, Moniko! Nie zatruwaj dzisiejszego wieczoru! CzyHela powiedziała ci wielką nowinę? Widzę, że nie.Patrzcie, co to zachytre stworzenie! Dopiero co rozstałem się z lordem w klubie i mogęci powiedzieć, Helenko, że robisz najświetniejszą partię, o jakiej tylkomogłaś marzyć.Jestem tak szczęśliwy, że brak mi słów.Pochwycił córkę w ramiona i gorąco pocałował ją w czoło.- Normanie, co to znowu za tajemnice? Przecież i ja mogłabymsię czegoś dowiedzieć! - niecierpliwie nalegała Monika.- Musimy wypić zdrowie młodej pary - zawołał major - bodowiedz się, że Hela zaręczyła się z lordem Alwyne'em, przyszłymmarkizem Ashdown.- Helenko! - piszczała pani Monika.- Czy to możliwe? Więc lordAlwyne będzie niejako moim zięciem? I będę się do niego zwracać poimieniu! Eleonora chyba się rozchoruje z zazdrości!- To się stało tak nagle - mamrotała Hela.- Jeszcze się nawet niezdążyłam oswoić.- Dalibóg, dziecko, masz prawo mówić o szczęściu! - wołałrozpromieniony major.- A ja nie spodziewałem się już, żeby mogłomnie jeszcze w życiu spotkać coś równie przyjemnego!Hela czuła w sercu dziwną pustkę, jakby wszystko to, co się dziśstało, dotyczyło innej osoby.Radość ojca napełniała ją corazwiększym smutkiem - czuła, że jemu nie potrafi się zwierzyć zeswych obaw i wątpliwości.- Wracając do domu spotkałem twoją siostrę, Moniko.Myślałem,że ta kobieta dostała ataku furii.Bo wyobraz sobie tylko: w chwili gdyHelę spotyka takie nadzwyczajne szczęście, Sybil oświadczyła matce,że zaręczyła się z inżynierem okrętowym, niejakim Macrorie, októrym notabene krążą niezbyt pochlebne pogłoski.Właśnie trafiłemna dramatyczną scenę, gdy córka oświadczyła, że wyjdzie za panaMacrorie, choćby wbrew woli matki [ Pobierz całość w formacie PDF ]