[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przepędziłam Mattiego Younga z ruinstarego domu Garrisonów.Pił tam piwo i palił papierosy po zmroku.Synowie Aldena wzięli go zaducha Chrisa.- Nie próbuj mydlić mi oczu - powiedział spokojnie jej ojciec.- Wiem, że prowadzisz prywatne śledz-two.Staniesz na głowie, żeby się czegoś dowiedzieć.- I może w końcu się dowiemy, kto.- Może, ale wolałbym, żebyś nie robiła tego teraz i w taki sposób.Jesteś tam sama.Uśmiechnęła się.- Umiem o siebie zadbać.- Na to wygląda.Kiedy odłożyła słuchawkę i wróciła do tylnego pokoju, zobaczyła, że z południa i zachodu nadciągamgła i szare chmury.Czuła wilgoć w powietrzu i wyobraziła sobie siebie siedzącą pod kocem przy ko-minku Owena.Potem wzięła młotek i zabrała się do wyciągania gwozdzi tkwiących w belkach wypatroszonych ściani do kruszenia przywierających do tych belek kawałków gipsu.Jeszcze dwie ściany i ten etap remontubędzie miała za sobą.Postanowiła, że wieczór zarezerwuje dla siebie i swoich wspomnień. ROZDZIAA PITNASTYJest twardsza niż kiedyś.Ma w sobie zaciętość, jakiej wcześniej nie miała.Próbuje ją ukrywać, ale ja ją widzę.Swoje wiem.Jestpodła i nie obchodzi jej nic poza własnym bólem.Nie podda się.Nigdy.Nie jest łatwo do niej dzwonić, słuchać jej głosu.Nie mogę popełnić najmniejszego błędu, bonatychmiast go wykorzysta.Abigaił.Potraktowałaby mnie jak pospolitego przestępcę, gdyby poznała moje czyny.Nie chcę się bronić.Próbować jej wytłumaczyć to, czego i tak nigdy nie zrozumie.Nie zabijam w afekcie.Nie daję się ponieść emocjom i nie żałuję potem, że stało się to, co się stało.Działam szybko.Zdecydowanie.Panuję nad sytuacją.Wszystko widzę.Umiem uzbroić się w cierpliwość, kiedy to konieczne.Działać, kiedy trzeba.156 Abigail mnie wyzwoli, jeśli nie sparaliżuje mnie strach przed porażką.Nie piszę tych słów dla siebie. Abigail!".Pamiętam, jak Chris wykrzyknął imię swojej żony. Powiedz jej, żeby była szczęśliwa.Proszę.Powiedz, żeby mnie długo nie opłakiwała ".Zawsze wiedział, że nie będzie długo żyć.Dlatego każdego dnia żył pełnią życia i nie oglądał się zasiebie - niczego nie żałował.Pamiętam.Abigail nigdy nie dowiedziała się ode mnie, jakie były ostatnie słowa jej męża.Czyż mogła siędowiedzieć? Wtedy wiedziałaby, kto go zabił. Abigail.Abigail.".Pamiętam.Muszę uzbroić się w cierpliwość.Muszę kombinować i w odpowiednim momencie wykorzystaćsytuację.Jak przed siedmioma laty.Jak wtedy.Pamiętam. ROZDZIAA SZESNASTYLinc Cooper szedł z mokrą głową po skałach w stronę domu Owena, ślizgając się, ale nieprzewracając.Miał na sobie bluzę od dresu - niezbyt odpowiedni strój na wędrówkę w zimnymdeszczu.- Cześć, Owen.- Linc wyszczerzył zęby, kuląc się z zimna.Krople deszczu skapywały mu z nosa.-Nie mogę dzisiaj iść na wyprawę.Mam coś do załatwienia.- W porządku.- Nie chodzi o deszcz.To mi nie przeszkadza.- yle się ubrałeś.Już zdążyłeś przemoknąć do nitki.Linc uśmiechnął się z zakłopotaniem.- To chyba niedobrze, co?- Niedobrze, jeśli nie chcesz się nabawić hipoter-mii.- No cóż, nie chcę.Przyszedłem tylko po to, by ci powiedzieć, że nie mogę dzisiaj z tobą iść.- Nie ma sprawy.- Nic się nie zmieniło.Nadal chcę, żebyś mnie szkolił.- Nie musisz się tłumaczyć, Linc.Obiecałem ci, że158 pochodzę z tobą po górach przez kilka dni.Ale jeśli naprawdę chcesz zostać ratownikiem, powinieneśsię zapisać na kurs.Lincowi zaświeciły się oczy.- Myślisz, że mogę?- Jasne.- Dzięki.No dobrze.Do zobaczenia.- Nie odszedł jednak, tylko popatrzył w dół na skały, w miejsce,gdzie zginął Chris.- To właśnie tam.- Urwał.- Jak możesz tu mieszkać?- Nie myślę o tym miejscu jako o tym, w którym umarł Chris.Jemu bardzo się tutaj podobało.- Tak, masz rację.- Linc oderwał wzrok od skał, ale jego oczy jakby przygasły.- Wpadnę pózniej.- Kiedy tylko chcesz.Znów zaczęło padać.Linc naciągnął na głowę kaptur i schował ręce do kieszeni bluzy, po czym ruszyłprzed siebie, skacząc z kamienia na kamień.Raz się poślizgnął, ale szybko odzyskał równowagę.Byłwyraznie przemęczony po kilku forsownych wędrówkach z Owenem, ale jednocześnie twardy i silny,a poza tym miał coś do udowodnienia.Owen spojrzał w kierunku domu Abigail, ukrytego za ścianą drzew, mgły i deszczu.Poprzedniegowieczoru jego sąsiadka potrzebowała samotności.Te dwa telefony, wykonane w nieprzypadkowymczasie, zmąciły jej spokój.Próbowała podejść do sprawy bez emocji, jak rasowa policjantka, ale oneprzypomniały jej, że była kiedyś młodą, świeżo upieczoną mężatką, która patrzyła, jak krew jej mężamiesza się z wodą oceanu.Z ronda kapelusza Owena skapywały krople rzęsistego deszczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl