[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. 66 Diana PalmerJohn Jackson Jacobs i Terrance Colby uścisnęlisobie dłonie nad stolikiem. Najdalej za dziesięć lat  powiedział John przyjmiemy pana u siebie na poziomie, do jakiegopan przywykł.Colby skinął głową, choć wciąż miał wiele za-strzeżeń i mnóstwo wątpliwości.%7ływił tylko na-dzieję, że wyrażając zgodę na ślub, nie robi Ellenniedzwiedziej przysługi.No i musiał jeszcze wy-tłumaczyć się z tego wszystkiego przed teściową,która zapewne dostanie ataku serca, kiedy się dowie,na co pozwolił córce.Ale nic nie powiedział o swoichobawach tym dwojgu młodych szczęśliwych ludzi.Nie podzielił się swoimi wątpliwościami, bo niechciał psuć im tej szczęśliwej chwili. Zobaczymy  powiedział tylko.Zlubu udzielił im sędzia pokoju.Zwiadkami byliTerrance Colby oraz żona sędziego.Colby znalazłnawet logiczną przyczynę tego całego pośpiechu.Szybki ślub usprawiedliwił tym, że on musiał wkrót-ce wracać do domu, a Ellen stanowczo odmówiławyjazdu z Sutherland Springs.Colby złożył życzenia Johnowi, ucałował Ellen, poczym odprowadził ich do wozu, który zawczasukazał załadować taką ilością zapasów, żeby wystar-czyły na miesiąc.Dodał jeszcze maszynę do szycia,kilka bel materiału i dobraną do nich pasmanterię.Niezapomniał także o ulubionych drutach Ellen orazkolorowych włóczkach, z którymi siadywała wieczo-rem przy kominku, robiąc na drutach różne cudeńka. Założyciel rodu 67 Bardzo ci dziękuję, ojcze!  zawołała Ellen nawidok wyładowanego po brzegi wozu. Nie wiem, jak mam panu dziękować  dodałJohn, ściskając dłoń swojego teścia. Będę na niąbardzo uważał.Obiecuję. Jestem pewien, że zrobisz wszystko, co w two-jej mocy  odparł Colby, ale bardzo się martwił i byłoto po nim widać. Nie wolno ci się o mnie martwić  powiedziałaEllen stanowczo i pocałowała ojca w policzek. Zdajeci się, że jestem wątłą lilijką, ale ja ci udowodnię, żejestem jak kwiat kaktusa i że tak jak on potrafięzakwitnąć w najbardziej niesprzyjającym miejscu.Ojciec pocałował ją w czoło. Gdybyś mnie kiedykolwiek potrzebowała. Wiem dokąd wysłać telegram  przerwała mu ześmiechem. Szerokiej drogi, papo. Przed wyjazdem każę jeszcze przywiezć ci two-je rzeczy  obiecał ojciec.John pomógł Ellen wsiąść na wóz, co wcale niebyło takie łatwe, ponieważ nie przebrała się dopodróży i ciągle miała na sobie białą koronkowąsuknię ślubną i długi biały welon.Mimo pośpiechu, z jakim wzięli ten niekonwen-cjonalny, skromny ślub, oboje nie chcieli jednakrezygnować z tradycyjnego ślubnego stroju pannymłodej.John uważał, że Ellen ma prawo poczuć siępięknie ubraną panną młodą.Natomiast on musiałwziąć ślub w tym swoim jedynym porządnym ubra-niu, jakie posiadał.Nie stać go było ani na frak, ani nasmoking.Ale i tak dobrze się prezentował u boku 68 Diana Palmerdrobnej Ellen.Był wysoki, postawny i przystojny.Wcale nie musiał specjalnie się stroić, aby zwrócić nasiebie uwagę.Wiedział o tym i świadomość tegododawała mu pewności siebie.Kiedy już wsiadł na wóz i usadowił się obok Ellen,pomyślał sobie, że stanowią przedziwną parę.A jeślijeszcze wziąć pod uwag szok, jaki przeżyje Ellen,kiedy zobaczy, w jakich warunkach przyszło jejzamieszkać, wszystko przedstawiało się jeszcze go-rzej.Dręczyło go poczucie winy z powodu tego, cozrobił.Modlił się w duchu, żeby cel uświęcił środki.Niewiele mógł jej obiecać, a ona o nic nie prosiła.Ale zaraz przypomniał sobie, że wiele par zaczynałoz mniejszymi zasobami niż oni, a jednak ich małżeń-stwa jakoś się ułożyły.Postanowił, że Ellen będzieszczęśliwa, choćby miało go to wiele kosztować.Niejedna młoda kobieta odmówiłaby zejścia z wo-zu na widok takiego domu, jaki ujrzała Ellen Jacobs.Wysokie rozłożyste drzewa ocieniały dużą prymityw-ną chatę z drewnianych bali.Chata miała jednedrzwi, jedno okno i komin.Dookoła rosły kaktusyi krzaki leszczyny, a także drobniutkie pnące różyczkiw pełnym rozkwicie.John powiedział jej, że ażz Georgii przywiózł sadzonki tych róż ukorzenionew puszce po syropie.Róże bardzo się Ellen spodobałyi sprawiły, że ten dziki ostęp wydał się jej nieco mniejdziki.Przed domem stała para Meksykanów i paraMurzynów, a wokół nich wianuszek dzieci w róż-nym wieku.W milczeniu przyglądali się, jak John Założyciel rodu 69pomaga żonie zejść z wozu.Twarze mieli poważne.Wyglądali na speszonych lub lekko zdenerwowanych.Ellen rzadko miała okazję do spotkań z ludzmio innym niż biały kolorze skóry.Chyba że bylisłużącymi w domach znajomych jej ojca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl