[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Iobawiam się, że nawet nie tak dużego jak ten, który zajmował w  Ritzu" Brock.Lally i Jon przyjechali do Neatherby dwa dni przed rozpoczęciem St Leger.Okazało się, że są jedynymi gośćmi wedworze, wszyscy inni zostali zakwaterowani w Dentdale.- Zwaliłam wiele kłopotów na głowę mojego teścia, ale tylko po to, żeby zdał sobie sprawę, jakie to niewygodnemiejsce.Poza tym, oni mająmasę służby, a ja musiałam przywiezć swoją z Londynu.Lord Gough jest tak strasznieskąpy.Nie zaszkodzi mu, jeśli wyda trochę na gości.Zdecydowali się pójść na ustępstwo i zaprosić również kilkuswoich przyjaciół.Wieczorem odbędzie się wielki obiad w Dentdale, więc wystąp w swojej najlepszej sukience odSusie, Lally.Dentdale było oddalone o dwie mile od Neatherby.Leżało wśród tych samych pięknych łąk, gdzie wypasano sławnestada bydła Goughów.Młodzi Pol-lockowie jechali obsadzoną dębami drogą, wodącą do domu, którego piękno za-parło Lally dech w piersiach.Wspaniały ceglany dwór o wysokich oknach.Ogromny hall zatłoczony był już gośćmi,pomiędzy którymi przemykali lokaje z tacami.Lally i Jon dostrzegli wśród zaproszonych lorda i lady Bletchley.Podczas obiadu w Dentdale Bobby został wezwany do telefonu.Wrócił uśmiechając się.- Przepraszam, mamo.To był Brock Weymouth.- Powiedziano mu w Neatherby, że wszyscy jesteśmy tutaj.Właśnieprzyjechał do Londynu.Pamiętasz Brocka Weymoutha, mamo?Lady Gough przytaknęła sztywno.Nie wyglądała na zadowoloną.Za to Margaret rozpromieniła się.- Brock! Jak cudownie! Przyjedzie tu?- Pomyślałem, że to cię ucieszy, kochanie.Tak, przekonałem go, że musi obejrzeć gonitwy St Leger.Przyjedziejutro.Powiedziałem, że spróbujemy wcisnąć go do schowka na szczotki w Neatherby.- Znowu ten człowiek! - oburzyła się lady Bletchley.- Straszny natręt.Lord Gough nachylił się do niej.- Powiedziano mi, że jest bogaty.Wie pani, to zmienia sprawę. ** *Następnego dnia po południu przyjechał Brock nowym cadillakiem.- Mojemu przyjacielowi obrzydło poprzednie auto.Prosił, żebym przywiózł mu jakiś amerykański wóz na próbę.- Och, jest piękny, Brock.- Margaret natychmiast chciała usiąść na miejscu kierowcy, by wypróbować najnowszeudoskonalenia.Wszyscy zgromadzili214się wokół cadillaca, ale tylko Margaret wybłagała pozwolenie na przejażdżkę.Pojechała do Dentdale i zmusiła teściado obejrzenia nowego nabytku Brocka.- Znakomity.Brock, obiecaj, że pozwolisz mi poprowadzić go jutro do Don-caster.Wywoła sensację.Och, co zaprześliczny samochód! Ma dosłownie wszystko, co sobie można wymarzyć.Bobby, kiedy pojedziemy do Ameryki?Nie mogę się doczekać.IVPlanowano, że po zakończeniu gonitw St Leger towarzystwo goszczące u Goughów rozdzieli się.Starsi przyjęlizaproszenie na obiad w domu jednego z przyjaciół lorda w pobliżu Doncaster.Młodsi mieli wrócić do Dentdale,gdzie czekał na nich bufet z kolacją albo mogli sami coś sobie zorganizować.- Recepcjonista z  Ritza", kiedy dowiedział się, że jadę na St Leger, zarekomendował mi miejsce zwane  Seaton" -powiedział Brock.- To akurat po drodze, gdy będziemy wracać do Neatherby.Zrobił dla nas rezerwacje, o ile,oczywiście, nie wolelibyście jechać do Dentdale.- Zawsze chciałam pójść do  Seatona" - oświadczyła radośnie Margaret.-Mówią, że ma najlepszą kuchnię w całejpółnocnej Anglii.Nigdy nie mogłam zmusić Bobby'ego, żeby mnie tam zabrał.- Prawdopodobnie dlatego, że to kosztuje fortunę, a Bobby zna lepsze sposoby wykorzystania pieniędzy - powiedziałJon.- Nudziarz.Skoro Brock chce nam zafundować.- Brock funduje o wiele za dużo.- Nieśmiały opór Bobby'ego załamał się pod wzrokiem Margaret.- No dobrze,kochanie.Podejrzewam, że w Dentdale nie będzie ciekawie.i zdaje się, że prawie nikt nie wraca tam na kolację.Dzięki, Brock.doceniam to stary.Wszystko, żeby tylko uszczęśliwić jej wysokość. Dzień wyścigów był spokojny i wyzłocony słońcem.Oglądali pomniejsze wyścigi, towarzyszące, jak zwyklesławnej gonitwie.Klacz lprda Gougha biegła w jednej z nich.- Nie ma szans - pomrukiwał Gough.- Zawsze trzymaliśmy jednego albo dwa kłusaki.Niestety, nie podołam jużtemu dłużej.To zbyt kosztowne.Przyjmij moją radę, Pollock.Nie stawiaj na nią.Puszczamy ją tylko dlatego, że jejtrener twierdzi, iż klacz potrzebuje zdobyć trochę doświadczenia.- Czarny Jack przyjrzał się koniom i przyznałGoughowi rację.A potem, ku zaskoczeniu tłumu i zachwytowi bukmacherów, klaczka zwana  Latającą Rybą",wyprzedziła na mecie o łeb faworyta wyścigu.Margaret podrzuciła w górę torebkę, krzycząc z radości.- Wygrałam! Wygrałam!- To znaczy, że na nią postawiłaś!- Oczywiście, tak mi doradzono.- Doradzono? Kto ci doradził? - Gough ciskał w tłum piorunujące spojrzenia.Kto ośmielił się twierdzić, że jego końwygra wyścig, którego wygrać nie powinien?292 - Przyjaciel - śmiała się Margaret.- Po prostu przyjaciel - Odeszła odebrać wygraną od bukmachera.Szczęśliwa ipromienna piła szampana z Brockiem i Lally, czekając na główną wielką gonitwę.- Wiecie co, podejrzewam, że mam skłonności do hazardu.To bardziej podniecające, niż jakiekolwiek innerozrywki.W tym roku pojechaliśmy do Deau-ville.Chodziłam do kasyna co noc i zostawałam tam aż do świtu.- Wygrałaś? Spuściła głowę.- No, niezupełnie.Najpierw dużo wygrałam, potem to wszystko przegrałam.A potem próbowałam się odegrać.Iprzegrywałam tylko coraz więcej.Wiem, że mogłabym to wszystko odzyskać, gdyby Bobby zechciał zostać jeszczekilka dni dłużej.Ale on okropnie martwił sięprzegraną.Czasami.cóż, jest taki sztywny.Wydaje się prawie stary.Lubisz hazard, Brock?- To jest to, czym zajmuję się przez całe życie.Jej usta rozchyliły się z ekscytacji.- Co?- Giełda, droga Margaret.To największy hazard na świecie.Wzruszyła ramionami.- Brzmi niezbyt podniecająco.- Nie dla tych, którzy śledzą kurs i zdobywają kolejny pakiet jakichś akcji.Wtedy to nie jest nudne, zapewniam cię.Czarny Jack przyłączył się do nich.- Jakie typowania? - spytał.- Na giełdzie czy w gonitwie?- I te, i te będą mile widziane.- Cóż, nie wiem nic o koniach, ale powiem ci jedno.Wycofaj się z interesów związanych z cukrem, jeśli masz z nimicoś wspólnego.- Cukier! - krzyknęła Margaret.- Dlaczego ojciec miałby mieć do czynienia z cukrem?- Tylko dla pieniędzy - odpowiedział Brock.- A słyszałem, że to teraz kiepska inwestycja.- Wybaczcie mi - przerwała mu Margaret.- Nie zrobiłam jeszcze zakładu.To tylko kilka minut.- Pozwól mi postawić za ciebie - zaproponował Brock.Nie było dobrze widziane, by dama przedzierała się przeztłum otaczający bukmacherów.- Nie, zawsze robię to sama.Na szczęście.Czuję, że mam dziś dobrą rękę.Obserwowali wielką gonitwę.Końobstawiany jako drugi pokonał faworyta o długość.W tłumie zapanowało jednocześnie przygnębienie i podniecenie.Niektórzy z towarzystwa lorda Goughawygrali spore sumy.Znów zamówiono szampana.Stojąca obok Lally Margaret duszkiem opróżniła kieliszek ipodała go Bro-ckowi.- Cholera! - powiedziała do Lally.- Przegrałam!- Ja też - odparła Lally [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl