[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie wybiegli z prowizorycznych bud z blachy i drewna, kalecy, chorzy,z apatycznymi dziećmi.Ucieszył się, gdy wiatr pchnął statek dalej.Incarceron był piekłem.Ale miał klucz.Wyjął go i dotknął przycisków.Próbował to zrobić już wcześniej, alenic się nie wydarzyło.Teraz także.Zaczął się zastanawiać, czy klucz nadal działa.Był ciepły.Czy to znaczyło, że zmierzają we właściwym kierunku, do Claudii? Ale jeśli Incarceron jesttak ogromny, ile pokoleń zajmie wędrówka do wyjścia?- Finn! - wrzasnął ostro Keiro.Finn uniósł głowę.Przed nimi coś migotało.Początkowo sądził, że to reflektory; pózniej dotarło doniego, że ta ciemność nie jest zwykłym mrokiem Więzienia, lecz ma związek z mrocznymmasywem chmur burzowych, sunących wprost na nich.Zsunął się w dół; sznury boleśnieotarły mu ręce.Keiro pospiesznie odwiązywał linę z koła sterowego.- Co to?- Burza!Chmura była czarna, co chwila rozświetlały ją błyskawice.Gdy się zbliżyli, rozległ sięgrzmot, głuchy pomruk, ponury niski śmiech.- Więzienie - szepnął.- Znalazło nas.- Idz po Gildasa - mruknął Keiro.Sapient siedział pod pokładem, ślęcząc nad mapami i wykresami przy kołyszącej się zpiskiem lampie.- Zobacz - odezwał się.Zwiatło rzuciło głębokie cienie na jego pobrużdżoną twarz.-Jak może być tak ogromny? Jak możemy podążyć drogą Sapphiąuea?Finn spojrzał z przerażeniem na stertę map zsuwających się ze stołu na podłogę.Jeśliodzwierciedlały rozmiary Incarceronu, to ich podróż mogła trwać wiecznie.- Jesteś potrzebny! Zbliża się burza.Attia zbiegła pod pokład.- Keiro mówi, żebyście się pospieszyli.Jakby na potwierdzenie, statek stanął dęba.Finn przytrzymał się stołu; mapy zsunęłysię z niego i potoczyły po podłodze.Wspiął się na pokład.Czarne chmury zawisły tuż nad masztami, srebrne proporce łopotały i furkotały na wietrze.Statek niemal leżał na burcie; Finn musiał się chwycić relingu i pełznąć do steru,przytrzymując się wszystkiego.Spocony Keiro klął.- To czary sapientów! - wrzasnął.- Nie sądzę.To Incarceron.Znowu zagrzmiało.Wicher uderzył w nich z wyciem; obaj przytrzymali koło sterowe,przykucając za jego lichą osłoną.Odpryski metalu, liście, śmieci zabębniły wokół nich jakgrad.Raptem runęła na nich śnieżyca małych białych drobinek, okruchów szkła, kamyków,które dziurawiły żagle.Finn spojrzał przez ramię.Gildas leżał za grotmasztem, wczepiony w niego jedną ręką.Drugą obejmował Attię.- Zostańcie tam! - ryknął Finn.- Klucz! - Wicher porwał natychmiast głos Gildasa.- Zabiorę go pod pokład.Jeślizginiesz.Finn wiedział, że sapient ma rację.A jednak nie chciał się rozstać z przyrządem.- Oddaj - warknął Keiro, nie odwracając się.Finn puścił ster.Wicher natychmiast powlókł go w tył, przeturlał po podłodze, rzucił o różneprzedmioty.Więzienie sięgnęło ku niemu.Czuł, że go namierza, i krzyknął ze strachu.Z serca sztormu wypadł orzeł, czarny jak burzowa chmura, o szponach strzelającychbłyskawicami.Wyciągnął je po klucz, gotowy porwać Finna razem z nim.Chłopiec przeturlał się w bok.Uderzyła w niego plątanina lin; chwycił najbliższą izakręcił nią nad głową.Jej zasmołowany koniec śmignął tak blisko piersi ptaka, że tenzakołował i i odleciał wyżej, by znowu zapikować w dół.Finn zanurkował obok Gildasa pod pokład.- On wraca! - krzyknęła Attia.- Chodzi mu o klucz.- Gildas uskoczył.Chłostały ich strugi deszczu.Znowu zagrzmiało i tym razem usłyszeli głos, pomrukgniewu, dobiegający z góry.Orzeł zaatakował.Keiro, nie mogąc puścić steru, skulił się w kłębek.Ptak kołował,skrzecząc gniewnie, z szeroko otwartym dziobem.Potem, niespodziewanie, odleciał nawschód.Finn wyjął klucz.Dotknął go i natychmiast pojawiła się Claudia, z mokrymi oczami irozczochranymi włosami. - Finn, posłuchaj - zaczęła.- Właśnie.- To ty posłuchaj.- Przytrzymał się, by nie spaść z rozkołysanego statku.- Musisznam pomóc.Porozmawiaj z ojcem.Niech skończy tę burzę, bo wszyscy zginiemy!- Burzę? - pokręciła głową.- On nie.nie pomoże.Chce waszej śmierci.Dowiedziałsię o wszystkim!- Więc.Keiro krzyknął.Finn uniósł głowę.Ręce same mu się zacisnęły na kluczu, więc zanimobraz zgasł, Claudia także dostrzegła to, na co patrzył.Zciana z litego metalu.Zciana naKońcu Zwiata.Rozciągająca się z nieznanych głębi po niewidoczne przestworza nieba.A oni sunęli prosto na nią.28Wejście jest przez Portal.Tylko Naczelnik otrzyma klucz.Będzie to jedyna drogawyjścia.Choć każde więzienie ma swoje zaułki i zakamarki.Raport Martora Sapiensa O FKojekcieByło pózno; dzwon na Hebanowej Wieży wybił dziesiątą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl