[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zauważeni przez nikogo, pospieszyli do Corteja.Można sobie wyobrazić rozczarowanie i gniew Sternaua oraz jego towarzyszy, gdy nazajutrz stwierdzili ucieczkę Josefy.Najdotkliwiej odczuł to Piorunowy Grot, który pałał pragnieniem zemsty.Kto pomógł dziewczynie? — zastanawiali się.Niektórzy przypuszczali, że Cortejo.Inni natomiast uważali, że ociemniały, nie mógł tu jeszcze przybyć, a tym bardziej uprowadzić córki.— Nie łammy sobie dłużej głowy tą zagadką — zdecydował Sternau.— Rozwiążemy ją, gdy schwytamy zbiegów.Nim wyruszył pościg, pięciu pewnych ludzi, dobrych jeźdźców, wyjechało do Monclovy z raportem do Juareza.Wybrali drogę, na której nie mogli spotkać Francuzów.Po godzinie siedmiu białych, Bawole Czoło i Niedźwiedzie Serce oraz dziesięciu Indian opuściło hacjendę.Tuż przedtem wódz Miksteków odszukał drugiego wodza swego plemienia.— Opuszczam hacjendę wraz ze swymi twarzyszami — powiedział.— Mój brat będzie tu zatem wodzem i dowódcą.Niech ochrania Arbelleza i niech przyłączy dziecię Miksteków do oddziału Juareza, kiedy ten przybędzie do hacjendy.— Dokąd jedzie mój brat?— Nie wiem.— Kiedy wróci? — Też nie wiem.— Czy będą mu towarzyszyć wojownicy?— Dziesięciu jeźdźców, którzy umieją czytać ślady.Więcej mi nie potrzeba.Doktor HilarioW miasteczku Santa Jaga panował wielki ruch.Przed kilkoma dniami wkroczył tu oddział Francuzów.Przybył z północy bez uzbrojenia i pełnego rynsztunku.Jak się dowiedziano, była to załoga Chihuahua, którą Juarez zmusił do złożenia broni i solennej obietnicy zaprzestania walki przeciw niemu.Komendant owego oddziału wysłał gońca po instrukcje do głównej kwatery i w Santa Jaga oczekiwał jego powrotu.Wejście Francuzów nie poruszyłoby mieszkańców miasteczka, gdyby nie zjawiła się wraz z nimi piękna dama.Gdy tylko się pokazała w miejscowym kościele, wzbudziła zazdrość kobiet, a podziw mężczyzn.Dziwiono się, że zamieszkała nie w samym miasteczku, lecz w starym klasztorze u ordynatora szpitala, powszechnie nielubianego doktora Hilaria.Był wieczór.Senior Hilario siedział w swojej celi, ślęcząc nad starymi księgami lekarskimi.Pomieszczenie było nader skromnie urządzone.Jedyne, co zwracało uwagę, to liczne klucze, wiszące na ścianach.Doktor był niskim, szczupłym mężczyzną, łysym jak kolano.Zacięty wyraz jego gładko wygolonej twarzy upodabniał go do buldoga.Choć rozpoczął już szósty krzyżyk, wyglądał jeszcze dosyć rześko.Zapukano cicho do drzwi.Ordynator uśmiechnął się szeroko.— Proszę wejść! — powiedział, starając się nadać swemu głosowi jak najłagodniejsze brzmienie.Drzwi otworzyły się i weszła… seniorita Emilia z Chihuahua, tajny agent Juareza.— Dobry wieczór — powitała gospodarza.— Dobry wieczór, piękna seniorito — odpowiedział, zamykając księgę i podnosząc się z krzesła.— Mam nadzieję, że nie przeszkadzam panu.— Pani? Co znowu! W każdej chwili jestem do dypozycji seniority.Dlatego pozwoliłem sobie zapytać panią, czy zechciałaby wypić ze mną filiżankę czekolady.— Z ochotą przyjęłam pańskie zaproszenie.Dzięki temu zabiję nudę wieczoru.— Sama pani sobie winna.Dlaczego zamieszkała pani u mnie, a nie na dole w mieście? Tam nie brak rozrywek.— Dziękuję za te rozrywki! Rozmowę z doświadczonym, mądrym człowiekiem bardziej cenię niż owe małomiasteczkowe rozrywki.Usiadła na kanapie.— Chce pani powiedzieć, że uważa mnie za człowieka o skrystalizowanych poglądach?— Oczywiście.Nienawidzę wszystkiego, co jest niedowarzone, niepełne, niewyraźne.Nie cenię ludzi, którzy wewnętrznie i zewnętrznie są niedojrzali.— Ale zapomina pani, że z chwilą kiedy kończy się rozwój człowieka, rozpoczyna się jego upadek.— Pan to nazywa upadkiem, senior Hilario? Jeśli ktoś traci siły ciała i ducha, świadczy to, że miał je w obfitości.W tym momencie weszła stara służąca, niosąc czekoladę.Gdy tylko się oddaliła, Hilario napełnił gościowi filiżankę.— Proszę wypić, seniorita! Po raz pierwszy świadczy mi pani tę grzeczność, dałbym wiele, bym mógł tego szczęścia co dzień dostępować.— Uważa pan to za szczęście?— O tak, za największe! Pragnąłbym, aby pani była nie tylko gościem, ale stałą mieszkanką tego domu.Jaka szkoda, że opuści go pani, gdy tylko Francuzi wyjadą z miasta!— A co mnie oni obchodzą? Hilario nie ukrywał zdumienia.— Uważają tu powszechnie, że jest pani albo żoną oficera, albo wdową po nim.Emilia roześmiała się wesoło.— Czy wyglądam jak stara kobieta lub wdowa?Oczy doktora obrzuciły jej czarującą postać pożądliwym spojrzeniem.— Stara? O, seniorita, co też pani mówi! Pokonałaby pani samą boginię Wenus, gdyby śmiała iść z panią w zawody.— Zbyt wielki komplement przestaje być komplementem, senior.— Mówię tylko prawdę! — zawołał.— A więc nie jest pani związana z Francuzami… Jednakże jeździ pani z nimi.Dlaczego?— Gdyż ochraniają mnie i bezpiecznie odwiozą do stolicy.Postanowiłam opuścić Chihuahua i zamieszkać w Meksyku.Ze względu na chaos i niepokój panujący w kraju chętnie skorzystałam z takiej eskorty.— Nie ma pani krewnych w Chihuahua?— Nie.Jestem samotna.— Ale co panią skłoniło do wyjazdu akurat do stolicy? Emilia opuściła powieki i zarumieniła się (była znakomitą aktorką).— To pytanie wprawia mnie w zakłopotanie, senior — szepnęła.— Proszę mi wybaczyć.Tak bardzo jednak interesuję się panią, że sądziłem, iż mogę je zadać.— Szanuję pana i cenię, dlatego będę wobec seniora szczera.Każda kobieta źle znosi samotność.Bóg dał nam za zadanie kochać i uszczęśliwiać miłością.A ja nie mogłam niestety spełnić tego zadania.— Nie kochała pani nigdy? — Hilario przyglądał się jej uważnie.— Nie — szepnęła jeszcze ciszej, jak gdyby zawstydzona.— To niemożliwe! Ma pani przecież wszelkie warunki, aby uszczęśliwiać mężczyzn.— Jednak nie doświadczyłam tego.Dotąd nie poznałam takiego człowieka, o którym mogłabym powiedzieć: „Oto ten, do którego pragnęłabym należeć”.Meksyk jest większy niż Chihuahua, a ja nie zniosę dłużej samotności.— Chciała więc pani poszukać tam męża? Patrząc mu prosto w oczy, odpowiedziała:— Nie będę przeczyć.Wyznaję to tylko panu.— Czy po to musi pani jechać aż do stolicy, seniorita? Czy gdzie indziej nie ma mężczyzn, którzy potrafiliby panią docenić?— Może pan ma i rację.Ale kto szuka drzewa, idzie do lasu, gdzie jest wiele drzew, a nie w pole, gdzie rosną tylko pojedyncze.— Jeśli jednak po drodze do lasu spotka drzewo, które mu się spodoba?— Wówczas zostaje przy nim, czyż nie tak, senior Hilario? Twarz doktora rozjaśniła się.— Otóż to, seniorita! — przytaknął skwapliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl